Fuj!
Jeny jakie słone!
Jezu jak szczypie!
Po co ja się wczoraj goliłem?
Jednak Morze Martwe warte jest każdej męki. Najniżej położona depresja świata i najbardziej zasolony zbiornik wodny na globie to miejsce ekscytujące.
Przez to właśnie zasolenie nie żyje w tym jeziorze żadne zwierze, nie ma glonów, ale w zamian kąpiel w nim ma mnóstwo wartości zdrowotnych dla ludzkiej skóry i jeszcze więcej zabawy dla umysłu.
No zachwyca, no!
Wyporność tego miejsca jest niesamowita i dzięki temu można leżąc na plecach czytać gazetę, co jednak jest dość oklepanym widokiem. Zupełnie przyjemniej jest jeść mango leżąc na powierzchni wody, słonymi ustami wgryzając się w owoc. Razem ze znajomymi można się od siebie delikatnie odpychać i bez pomocy żadnego materaca dryfować w osobnych kierunkach. Długo robić się tego nie da, bo podrażniona skóra nienajlepiej znosi takie zasolenie i zaczyna dość mocno szczypać w różnych, intymnych mniej lub bardziej miejscach.
Może dlatego tyle osób tak chętnie ucieka z powrotem na plażę, aby tam smarować się legendarnym błotem z Morza Martwego. Lecz jeśli ktokolwiek spodziewał się, że wszyscy ci wysmarowani ludzie znaleźli jakieś błotniste źródełko młodości, ten srogo się myli. Znaleźć naturalne błoto jest niezwykle ciężko, dużo łatwiej wydać pięć szekli w przyplażowym sklepiku i takim błotem z paczki wysmarować się pod pustynnym Słońcem. Właściwie to nie ma innej opcji na błotne spa.
Gdzie zamoczyć cztery litery
Jeśli chodzi o spa to większość plaż należy do takich właśnie ośrodków, ale wejście tam jest płatne i w dodatku dość drogie. Internet na szczęście podpowiada o dwóch rzekomo darmowych plażach: Ein Gedi i Ein Bokek.
Nie mówi zaś, że plaża Ein Gedi już nie istnieje, bo Morze Martwe zanika, a niegdyś publiczna plaża nie jest już w użytku, bo znajduje się prawie kilometr od brzegu. Dlatego najlepiej pojechać od razu do hotelowego kurortu Ein Bokek na samym końcu jeziora. Tam specjalnie kopane, sztuczne kanały doprowadzają słoną wodę pod balkony hoteli. Tam też warto się wykąpać i odpuścić sobie naiwne myślenie, że można przecież zrobić to na dziko. A to dlatego, że trzeba mieć prysznice ze słodką wodą w pobliżu, inaczej szczypanie doprowadzi do szaleństwa.
Natomiast być w Izraelu i nie wykąpać się w Morzu Martwym to jak nie zjeść pączka w Tłusty Czwartek.
Można, ale po co?
Informacje praktycze
W okolicy Morza Martwego znajduje się Masada, czyli legendarna twierdza z czasów Rzymian. Przewodniki twierdzą, że genialnym pomysłem jest wejście organizowane o wschodzie Słońca, czyli około piątej rano. Znajduje się ono na szczycie góry i trzeba wchodzić około 45 minut, albo wjechać kolejką linową. Nie da się jednak wejść w trakcie zachodu Słońca, ani podziwiać go z góry, bo pomimo, że Masada oficjalnie otwarta jest do 17, to ostatnie wejście robione jest o 15 a potem Park Narodowy zostaje zamknięty.
Morze Martwe jest większe niż się wydaje i nie widać jego drugiego brzegu.
W Ein Ged znajduje się bardzo znany park narodowy z ciekawymi trasami i wodospadami, lecz trzeba poświęcić na niego sporo czasu.
Na drodze przy Morzu Martwym możliwy i dość popularny jest autostop.
Autobusy i busiki z Jerozolimy do Ein Bokek są dość regularne, natomiast z Tel Avivu jest to jeden autobus dziennie.
Ceny 2017
1 NIS= ok 1.10 PLN
Autobus Jerozolima- Masada 37 NIS
Paczka błota 10 NIS
Wejście do Parku Narodowego Masada 27 NIS piesi, 58 NIS wjazd kolejką w jedną stronę i wejście/ zejście pieszo, ok 80 NIS wjazd kolejką linową w obie strony.