Kategorie
Rzucając w miejsca Rzucając w przeżycia

Rzucając w La Tabacalera

Twórcom służy jako przestrzeń do dzielenia się swoimi pomysłami, a dla publiczności jest to miejsce gdzie można poczuć sztukę zamiast ją oglądać.

3 min czytanka

Prace młodych artystów wystawiane w mrocznych, obdrapanych korytarzach, psychodeliczne graffiti w piwnicy, wejście niemożliwe do znalezienia i walki wrestlerów zamiast wernisaży. Prado, Reina Sofia czy Thyssen Bornemisza mogą być najsławniejszymi muzeami, ale miejsce, w którym sztuka żyje to La Tabacalera.

Na świecie krążą legendy o „kulturowych squatach”, o prowizorycznych galeriach gdzie sztuka mieszka pośród rozsypujących się ścian. Tutaj legendy stają się rzeczywistością.

Stara fabryka tytoniu położna tuż przy wejściu do stacji metra Embajadores, to miejsce, które łatwo przeoczyć mimo jego ogromnych rozmiarów. Na pierwszy rzut oka to jest opuszczony budynek z pomalowanymi murami.

Nic specjalnego. Z pozoru.

Mało tego, jest ona podzielona na pół: połowa Ministerstwa Kultury, połowa dla ludu. Oczywiście łatwiej zajść do tej części, nad którą pieczę ma rząd i już ona robi świetne wrażenie. Pustego fabrycznego dziedzińca, do którego wchodzi się przez przeszklone, nowoczesne drzwi, pilnuje posadzony przy biurku ochroniarz. Scenografia już od samego wejścia jest jak z hollywoodzkiej produkcji, a klimatu filmów grozy dodaje unoszący się w powietrzu chłód, który kontrastuje z upałem na zewnątrz. Na ścianach korytarzy wiszą dzieła młodych artystów. Oczywiście jest to sztuka nowoczesna, momentami przerysowana, ale dzięki przestrzeni, jaką tworzy stara manufaktura papierosów, prezentowane zdjęcia i obrazy z łatwością zapisują się w pamięci.

Tylko wariaci są coś warci

Jednak to część, którą tworzą zwariowani pasjonaci La Tabacalery jest tą niesamowitą. Pomalowane łuszczącą się farbą podwójne drzwi skrywają za sobą już inny rodzaj szaleństwa.

Ravy, koncerty, amatorskie kino, amatorskie teatry. Wszystko na raz. Niektóre wydarzenia są… zaskakujące. Na przykład odbywające się co miesiąc pokazy amatorskiego wrestlingu. Jest to rzecz tak odrealniona od rzeczywistości stolicy Hiszpanii, że wydaje się niczym wyjęta z filmów Guya Richiego. Ring jest ustawiony w hali głównej, wyłożonej ręcznie malowanymi kafelkami. Nie wiadomo czym wcześniej była ta sala wcześniej, ale w tym momencie jest to inny świat. Na środku czyjś ojciec w kalesonach i podkoszulku wywija czyimś mężem na wszystkie strony. Rzucają w siebie krzesłami, skaczą z narożników ringu, markują kopnięcia, udają ciosy. Odjazd.

W dół króliczej nory

Lecz nie tylko cykliczne wydarzenia są mocną stroną La Tabacalery. Idąc w głąb fabryki znajdzie się schody do piwnicy, która tak naprawdę jest labiryntem ze ścian pokrytych muralami. Żeby łatwiej się zwiedzało można usiąść na wózku sklepowym przerobionym na fotel na kółkach i jeździć na wyścigi po całym miejscu.
Jest tam czemu się przyglądać.

Jadąc dalej wychodzi się na ogródek, oraz na położony na tyłach warsztat. Miejsce obrasta ciekawostkami i aż chce się wszystko udokumentować. Panuje jednak tam zakaz robienia zdjęć i łatwo idzie to uszanować.

Bo ta fabryka wzbudza i zachwyt i szacunek.
Twórcom służy jako przestrzeń do dzielenia się swoimi pomysłami, a dla publiczności jest to miejsce gdzie można poczuć sztukę zamiast ją oglądać.

Chapeaux bas!

Hiszpania ma o wiele więcej do zaoferowania. Sprawdź poniżej

Albo może w inne miejsca

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *