Sztuka typu pokaż kotku co masz w środku
Z Madrytem już tak jest, że on lepiej wygląda od środka niż od zewnątrz: Santiago Bernabeú, Zamek Królewski, Atocha*, czy w końcu najlepsze galerie sztuki. Tutaj to co najlepsze jest pochowane w środku i trzeba się nawędrować żeby zachwyconym opuścić szczękę.
Za to jeśli chodzi o sztukę to Madryt jest w absolutnej światowej czołówce, bo zbiory równające się tymi z Reina Sofia, Prado czy Thyssen-Bornemisza niewiele miast uzbierało. Nie dziwią więc kolejki przed ich drzwiami, wzmożona ochrona i ilości podrabianych dzieł na chodnikach wokół Paseo del Prado. Co nie znaczy, że zwiedzanie tych miejsc to czysta przyjemność, bo z łatwością można sobie zepsuć tam cały dzień.
Nie wszystko na raz
Chodzi przede wszystkim o ich rozmiary, tradycyjnie wszystko chce się zaliczyć w jeden dzień, najlepiej do wieczora. Prawda jest taka, że prezentująca sztukę nowoczesną Reina Sofia już po jednym piętrze zmusza człowieka do całkiem konkretnego wysiłku intelektualnego. Labirynty Prado i nawał bijących ze ścian scen boju, walki, mordów, portretów i martwych natur atakują w każdej, najmniejszej nawet sali. W Thyssen-Bornemisza za to okazuje się, że za rogiem czeka kolejna sala i to jakby się nie kończyło. Dlatego lepiej wybrać sobie obrazy, które chce się zobaczyć i kierować się prosto do nich, tak aby rzeczywiście móc się tym zachwycić, a nie wyzywać na “gejowskie lobby artystyczne.”
Królowa współczesnej – Reina Sofia
Mieszcząca się w dawnym szpitalu Reina Sofia straszy dobudowanymi do jej frontowej ściany windami, które wyglądają jak większe wersje tych dla wózków inwalidzkich z tyłów szpitali rehabilitacyjnych, ma wewnątrz kilka perełek. Najsłynniejszą jest Guernica Picasso, ale ci, którzy liczą na spokojną kontemplację największego dzieła mistrza, mogą się przeliczyć. Przed Guernicą czeka tłum ludzi i uciszające i gnębiące turystów z aparatami kustoszki. W Reinie Sofii najlepiej wypadają Dalí i Dominguez, ogród w dziedzińcu wewnętrznym i sekcja fotografii. Tam czeka widok na Paryż z przebitej kliszy i zdjęcie z Krakowa z 1906. Warto poszukać.
Artystyczne chaszcze w Prado
Przed wejściem do Prado natomiast można się przeżegnać, bo to będzie raczej misja w głąb artystycznej dżungli. Absolutnie nielogiczna numeracja sal i trudności z przejścia z jednej w drugą doprowadzają do zawrotów głowy. Tak jak i niektóre dzieła wewnątrz. Bo mistrzostwa Velazquezowi odebrać nie można, Goya i jego umiejętność straszenia ludzi po prostu zdumiewa (wystarczy zobaczyć obraz Tonący pies, gdzie wydaje się, że nie ma nic, a człowiek ma gęsią skórkę), czy absolutnie popaprana wyobraźnia Bosha i to jak blisko jego tryptyków można stanąć są absolutnie warte świeczki.
Prywaciarstwo a la Thyssen-Bornemisza
Jednak ironicznie najciekawsze zbiory są w najmniej znanym muzeum, czyli w Thyssen-Bornemisza. Nazwa jest nieprzypadkowa, bo po baronie, który kolekcjonował dzieła przez całe swoje życie i ogłosił przetarg na miasto, które będzie godne kolekcję wystawiać. Czyli można wystawić sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu nie mając talentu, wystarczy mieć pieniądze. Za to po tym gorzkim stwierdzeniu, warto skorzystać z tego co baronowi udało się zakupić. W sali głównej wiszą 4 portrety, jeden pary baronowskiej, drugi pary królewskiej. Wymownie. Cała moc tej kolekcji leży w tym, że właściciele wiedzieli czego szukają i jest to jeden z najlepszych zbiorów sztuki nowoczesnej, który zamyka usta wszystkim tym tęsknącym za belle epoque. Liechtenstein czy Prawnuk Freuda potrafią rzucić urok na gości, mistrzostwo Daliego czy Picassa ukaże się w pełnej krasie, bo ich obrazy zwracają na siebie uwagę, nawet bez wielkich napisów z ich nazwiskami nad ramami. Jeśli już mowa o nazwiskach to Roman Kupka przykuje uwagę najpierw rodowodem, a potem kompozycją.
W życiu liczy się tylko sztuka
W Madrycie sztuk nie brakuje, niezależnie czy mówi się o produktach z Lavapies, o płci pięknej, czy o artystycznych uniesieniach. Jeżeli chodzi o te ostatnie, to potrafią one być nawet za frajer. Dla studentów i młodzieży szkolnej poniżej 25 roku życia Reina Sofia i Prado darmowe będą zawsze, a dla innych w ostatnich dwóch godzinach przed zamknięciem. Za to Thyssen-Bornemisza zaprasza wszystkich na darmowe poniedziałkowe popołudnia od 12 do 16.
Grzechem jest z takich zaproszeń nie skorzystać.
3 odpowiedzi na “Rzucając w Madryckie Muzea”
[…] graffiti w piwnicy, wejście niemożliwe do znalezienia i walki wrestlerów zamiast wernisaży. Prado, Reina Sofia czy Thyssen Bornemisza mogą być najsławniejszymi muzeami, ale miejsce, w którym sztuka żyje to La […]
[…] chociaż położony tuż za Prado Retiro niewątpliwie jest największą gwiazdą jeśli chodzi o tereny zielone, to tych w Madrycie […]
[…] jest wstydem zachwycić się sklepami przy Gran Vía równie mocno co Prado czy Reina Sofía. Tutaj idąc do teatru można wylądować w siedmiopiętrowym klubie nocnym.* […]