Niech nie żyje król!
To są okrzyki, które z łatwością usłyszy się, podczas rozmowy z jego poddanymi. To jest kraj, który nie ma oficjalnych słów do hymnu. To jest niegdysiejsze królestwo, w którym Słońce nigdy nie zachodzi. A to jest najbardziej nielubiana rodzina królewska na świecie.
Hiszpańscy Burbonowie
To nie jest żart. Stwierdzenia w powyższym tonie wcale nie są rzadkością. Wręcz przeciwnie. Większość osób, które znam i z którymi rozmawiałem, o hiszpańskiej rodzinie królewskiej niespecjalnie mówi dobrze. Bo w odróżnieniu od Wielkiej Brytanii, gdzie może nie każdy widzi sens w monarchii, nie każdy ją lubi, ale mimo wszystko się ją szanuje, w Hiszpanii za rodzinę królewską się głównie wstydzi. Ostatnimi dniami cała Hiszpania, żyła laetiziagate, a wideo, w którym królowa tarasuje drogę swojej teściowej, podczas gdy ta szarpie się ze swoją wnuczką biło rekordy popularności.
Niby szkoda w tej sytuacji byłej władczyni Sofii, kobiety, która mówi pięcioma językami, ma licencję żeglarską, była nawet w kadrze olimpijskiej i która ukończyła archeologię, pedagogię i muzykę, a którą przez dziesięciolecia upokarzał mąż (mający podobno astronomiczną liczbę 5000 kochanek), a później przez swoją synową. No, ale tylko trochę. Potem człowiek sobie przypomina, że żeby Sofię wydać za Juana Carlosa rząd grecki anulował niezbędną ustawę ratującą zacofane krajowe szkolnictwo, a “zaoszczędzone” pieniądze przeznaczył na jej posag. Jej wnuczka zaś, zasłynęła tym, że w szkole kazała rówieśnikom zwracać się do siebie Wasza Wysokość. Nieźle, jak na trzynastolatkę. A to dopiero początek jej dorastania.
Król wstydu
Jednak nieocenionym źródłem wstydu dla Hiszpanów jest 79 letni Juan Carlos I Burbon. Oprócz bycia niezwykle (!) aktywnym seksualnie, monarcha ma też upodobanie do polowania na zagrożoną wyginięciem zwierzynę, jak słonie i bizony. Miał też zamiłowanie do wydawania publicznych pieniędzy, podczas gdy Hiszpania tonęła w kryzysie, jak i całkiem niewyparzoną gębę. Jego “czemu się nie zamkniesz?” rzucone w kierunku Hugo Chaveza, na stałe wpisało się w leksykon poddanych. Lecz to wszystko, to zaledwie wisienka na gorzkim torcie nienawiści do Juana Carlosa.
Sednem sprawy jest to, że był on wybrany, wychowany, chroniony i postawiony na tronie przez gen. Franco. Wiele lat media starały się go pokazać jako obrońcę, demokracji. Na próżno. Nie wymazał ze świadomości rodaków przeświadczenia, że jako król, został on im narzucony. I to po tym, jak poprzedniego króla z Hiszpanii wypędzono. I zabito kilkaset tysięcy osób, które chciały żeby nie wracał.
No, trzeba mu oddać, że już od debiutu Juanowi Carlosowi było pod górkę i może dlatego, miał to wszystko tak głęboko w trąbie (żart zamierzony).
Dziedzicząc tron i zszarganą reputację
Wszystko spadło na jego syna, Felipe VI. Ten się stara. Bardzo. Wszak rodziny nie wybierał, ale obowiązki wypełnia. Obniżył wydatki rodziny królewskiej, zakazał przyjmowania drogich prezentów, od 14 lat ma jedną i tą samą żonę, obniżył swoją pensję i stoi na straży tego, aby monarchia była bardziej parlamentarną, niż autorytarną. I może jest jedynym powodem, dla którego na ulicach Madrytu nie ma jawnej rewolty. Lecz nie dostaje za to jakiejś wielkiej nagrody. Ba, nawet zaproszenia na ślub Harrego i Meghan nie otrzymał.
Lubiany, czy nie. Potrzebny, czy nie. Felipe VI stoi na czele królestwa o ogromnej i trudnej historii. Urzęduje w stolicy niegdyś największego imperium świata, rozciągającego się od Filipin (nazwanych na cześć jego poprzednika), przez część Indii, Europę i Afrykę, aż po Peru. I żywe ślady tej historii można zobaczyć, usłyszeć, a nawet dotknąć.
Nieżywe pomniki może są lepsze niż te żywe?
Najlepsze do tego będą dwa miejsca w Madrycie. Pałac Królewski wraz z katedrą oraz Teatro Real, czyli królewski teatr. Obydwa są zachwycającymi budynkami, miejscami gdzie kunszt architektoniczny i artystyczny, oraz sposób w jaki zostały zachowane mogą zwalić z nóg. Postawiony nad podziemnym jeziorem teatr, zachowuje perfekcyjną akustykę, dzięki tafli wody tuż pod deskami jego sceny, która idealnie odbija dźwięki. Kryształowa sala balowa w pałacu królewskim onieśmiela bogactwem. Wykładane jedwabiem, czy srebrem ściany prowokują pytanie: po co? A zmiana warty przed pałacem, nadal przypomina, że monarchia jest ważną częścią hiszpańskiej kultury.
Nawet jeśli wytyka się jej, że nie szanuje ich ani brytyjski tron, ani ich podwładni, ani nawet oni sami.
*Zdjęcia zrobione dzięki szpiegowskim zdolnościom mojego taty*
Informacje praktyczne
Niezależnie od tego, czy monarchię się lubi, czy nie, naprawdę warto zwiedzić Pałac Królewski, który jest otwarty dla publiczności. Między innymi dlatego, że nikt w nim już nie mieszka. I do którego jest można wejść za darmo, między godziną 17 a 19.
W teatrze królewskim wystawiane są głównie opery, a jej budynek jest imponujący i dla samych wnętrz warto się tam wybrać. Mało tego, wszyscy poniżej 30 roku życia mogą obejrzeć spektakl już za 19 euro (90% taniej!) Trzeba zrobić to po 16 w dniu spektaklu i mieć przy sobie dowód osobisty, lub inny dokument świadczący o wieku.
Ceny 2018
Wejście do pałacu królewskiego 6-8 euro.
Wejście do teatru 19- 600 euro, a bywa i drożej.