Kategorie
Rzucając w miejsca

Rzucając w Kutaisi

Kutaisi to jest senne miasteczko, spowalniane palącym słońcem. Na ulicach widzi się dużo starszych osób i ich powolny krok wydaje się wpisany w charakter tego miejsca. Miasta, które się bardzo mocno stara.

6 min czytanka

I wylądowali. Trzecie największe miasto Gruzji czekało za progiem lotniska. Miasto o takiej śmiesznej nazwie Kutaisi.

Miasto blokowisk. Miasto betonowych płyt i osiedli. W różnych odcieniach brudnej szarości, z kawałkami sypiących się cegieł. To jest najpewniej pierwsze miejsce, które widzi się po wylądowaniu w Gruzji i prawdopodobnie tylko dlatego można tutaj na ulicach spotkać zagranicznych turystów.

Chcieli dobrze

Międzynarodowy port lotniczy to kolejny pomysł na ratunek dla relatywnie dużej metropolii pozbawionej naturalnych atrakcji i powabu, które by do niego przyciągały. W tym celu kiedyś przeniesiono tutaj parlament, lecz to na niewiele się zdało. Wraz z przenosinami ośrodka władzy z Tbilisi do Kutaisi nie przyszły nowe inwestycje, czy radość Gruzinów, którzy z chęcią by tam zaszli. Sami parlamentarzyści woleli mieszkać w stolicy, a na obrady dolatywać samolotami. Dzisiaj parlament to jedynie ogromny, przeszklony budynek na obrzeżach miasta. Jego nowoczesna, kopulasta konstrukcja błyszczy w ostrym słońcu Imereti i musi być słodko-gorzkim widokiem dla tych co patrzą na nią z balkonów bloków po drugiej stronie ulicy. Można być bardzo złośliwym patrząc na ten budynek. Jest krzykliwy jak muchomor w lesie i niezbyt pasuje on do suszącej się na blokach bielizny.

Proszę nie być złośliwym!

Lecz Kutaisi nie zasługuje na to, aby być w stosunku do niego tylko złośliwym, bo to miasto się stara. Może nie ma w nim za wiele i więcej się tutaj budynków sypie niż mieni, tak są w nim drobne rzeczy, które się docenia, a przez to jakoś mu się wybacza. Jest przede wszystkim pięknie położone, a z każdego rogu widać otaczające je góry i zwłaszcza w słoneczny dzień ma się wrażenie, że to miasto jest przez nie otaczane ramieniem i na jakiś sposób przytulane. Na jedno wzgórze można nawet wjechać kolejką linową. Owe kolejki to jest znak szczególny Gruzji, są tak popularne, że ma się wrażenie, że instalacja zawieszonych w powietrzu wagoników to krajowa podstawa do uzyskania praw miejskich. Tutejsza prowadzi na całkiem ładny punkt widokowy i do dość starego parku rozrywki, do którego sami mieszkańcy już raczej nie zaglądają.

Targ atrakcji

Oni wolą swój czas spędzać w centralnym parczku z ławeczkami, tuż przed rondem ukoronowanym rzeźbami pozłacanych zwierzątek. Albo i zachodzą na miejskie targowisko. I warto ich w tym naśladować. Miejski targ to wspaniała okazja do tego, aby poczuć wszelkie zapachy Gruzji. I nie chodzi mi o brzuchatych panów siedzących wokół wszystkich wejść.

Chodzi o stoiska z owocami, po których w czerwcu turlają się arbuzy i leżą ogromne ilości warzyw. O zapach nieodzownej kolendry pomiędzy alejkami. O białe wieże serów piętrzące się przy stołach, za którymi ubrane na czarno panie będą tworzyć całkiem ciekawy kontrast. Chodzi o stoiska z mięsem, gdzie kurczaki są dużo mniejsze i dużo żółtsze niż te znane z europejskich supermarketów. Chodzi o ten delikatny lokalny folklor wokół: ludzi grających w karty na rogach, skupujący kwas chlebowy z przenośnej beczki, czy zasypiające staruszki oparte o wiaderka, z których sprzedają czosnek i gruzińskie zielone owocki.

Reasumując (lubię to słowo)

Kutaisi to jest senne miasteczko, spowalniane palącym słońcem. Na ulicach widzi się dużo starszych osób i ich powolny krok wydaje się wpisany w charakter tego miejsca. Miasta, które się bardzo mocno stara.

Informacje praktyczne

Największą atrakcją Kutaisi są Monastyry Gelati, czyli jedne z najstarszych kościołów kraju, który jako pierwszy uznał Chrześcijaństwo swoją oficjalną religią. Są dość dramatycznie położone na wzgórzu i widać, że znajdują się w tym samym miejscu od wieków. I chociaż są wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, to jednak czuć, że lata biedy skazały je na zapomnienie, a ich największą szansą na ratunek są turyści. Są to dwie świątynie: Maryjna i św. Mikołaja. Ta pierwsza to jest dużo większy kamienny budynek, z ogromnymi freskami wewnątrz, a największą uwagę przykuwa namalowany pod kopułą Chrystus. Głównie dlatego, że ma zeza. Miejsce pobudza wyobraźnię i warto do niego zajrzeć.

Inną atrakcją jest park botaniczny i chociaż wejście do niego jest bardzo tanie, nie jest to miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć. Jest trochę zapuszczony.

W Kutaisi można zjeść kebaba, zwłaszcza na przeciwko szkoły publicznej nr 1. Trzeba jednak wiedzieć jakiego kebaba się chce. Jeśli ktoś ma ochotę na tanią wyżerkę to można iść do niebieskiego kebaba z logiem pepsi naprzeciwko murala dziewczynki o niebieskich włosach. Jeśli ktoś ma ochotę na coś czym zajadają się Gruzini to polecam kebab zaraz obok arkadów. Tam jest podawany tylko jeden rodzaj doprawionego mielonego mięsa, na talerzu w bardzo ostrym sosie pomidorowym, posypanym świeżą cebulą i kolendrą, oraz z chlebem obok.

Droga z międzynarodowego lotniska do miasta to dość prosta trasa o 20 km długości. Trzeba ustalić z taksówkarzami cenę wcześniej i nie dać sobie wmówić jazdy za więcej niż 20 lari.

O nocleg nie ma problemu, AIRbnb się sprawdza.

Ceny 2018


1 GEL= ok. 1,7 PLN

Taksówka lotnisko- kutaisi 20 lari
Wino od pana taksówkarza 10 lari za litr
Nocleg około 25 euro za 4 osoby na noc (airbnb)
Arbuz mniejwięcej 1 lari za kg
Maliny około 3 lari za kilogram
Chleb około 1 lari
Bilet na kolejkę linową około 1 lari.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *