No i masz babo Karpacz!
Jedziesz zawiłą, krętą i dziurawą drogą. Pokonując ostre zakręty walczysz nie tylko z imponującymi kaukaskimi widokami, ale także z czarną Ładą siedzącą Ci na ogonie od jakiegoś kilometra. To z łatwością zamienia się w górski wyścig, czasem na śmierć i życie, bo kierowca Łady na rosyjskich blachach nie przejmuje się ani Tobą, ani sześćdziesięcioletnimi ciężarówkami marki Kamaz jadącymi z naprzeciwka. On musi wyprzedzać. Jak na Rosjanina w czarnej furze przystało. Kaukaz jest dla niego jedynie placem zabaw.
Jednak Ty jedziesz dalej, niezrażony, wszak robi się coraz piękniej wokół. Słońce oświetla zielone stoki bo bokach drogi, które kończą się dramatycznymi graniami. Spojrzeć na to pozwolą Ci tarasy widokowe wokół ciekawego pomnika ku czci przyjaźni Gruzińsko-Rosyjskiej. Idei dość groteskowej, patrząc na to, że stoi on przy Gruzińskiej Drodze Wojennej. Aż ręce same świerzbią, żeby rzucić się w dolinę pomiędzy górami i być ich częścią. Niektórzy ryzykują to z wycieczkami na paralotniach, ale chyba lepiej wskoczyć jeszcze raz za kółko i jechać dalej. Aż pod Kazbek. Cyk, dwójeczka i już niedługo będzie się u stóp górskiego Króla Gruzji. Jeszcze jeden zakręt i już Stepantsminda.
A tu masz babo Karpacz!
Niestety Stepantsminda, wioska, która kiedyś nazywała się po prostu Kazbegi, tak jak region w którym jest położona, sama w sobie nie ma za wiele do zaoferowania. Kilka za drogich hoteli i domów gościnnych, oraz kilka restauracji z parasolami sponsorowanymi przez lokalne marki piwa. Jedne miłe, inne wręcz przeciwnie. Główny plac z przekrzykującymi się kierowcami marszrutek i taksówek, oraz z jedną z największych światowych wystaw Mitsubishi Delica 4×4. I niewiele więcej. Bo jest to miejscowość zbudowana w pośpiechu żeby jakoś połknąć rzesze turystów zauroczonych lokalnymi górami.
Tu przyjeżdża się po rozchodzone widoki
A te nietrudno podziwiać, o ile zmienna kaukaska pogoda na to pozwoli. Sam masywny Kazbek wymaga szacunku, bo jakby nie patrzeć ma on już ponad 5000 metrów wysokości i to już dostatecznie o niejeden zawrót głowy. A spragnionych wdrapania się na niego i tak nie brakuje. Na szczęście wokół Stepantsmindy wyrosło mnóstwo szlaków górskich, których sceneria z pewnością nikogo nie zawiedzie.
Trzeba tylko na taką wyprawę przewidzieć więcej niż dzień pomiędzy Batumi, a Tbilisi, bo tutaj już zwykłe adidasy i sznurowany worek na plecy z logo Sport Direct mogą nie wystarczyć. Tutaj przyjeżdża się krętą drogą po to, aby do samochodu nie wsiąść przez następne kilka dni, nabawić się zakwasów na nogach i przemoczonych ubrań, oraz po to, aby cieszyć się smakiem bułki i herbaty z termosu przy jednym z trekkingowych szlaków.
Z pocztówkowo położonym monastyrem Gergeti Sameba, którego widok jest albo hajtowską truskawką na torcie po zdobyciu lokalnego lodowca, albo schowanym w chmurach symbolem odrobinę za drogiego górskiego kurortu przy granicy z Rosją, samego w sobie dość smutnego.
Informacje praktyczne
Stepantsminda to jest świetna baza wypadowa dla wszystkich którzy kochają trekking i którzy przyjechali tam z odpowiednim sprzętem do górskich wędrówek. Wtedy można w niej zabawić kilka dni i spędzić naprawdę cudny czas.
Jednym z najwyżej ocenianych noclegów w Stepantsmindzie jest gościniec Anano. Zlokalizowany w centrum i bardzo czysty jednak nie zachwycający, a właścicielka wbrew temu co można przeczytać, nie mówi po angielsku i jest bardzo dziwna podczas rozmowy oraz podczas pobytu. Wprowadza bardzo nerwową atmosferę i ma się wrażenie, że cały czas robi się coś nie tak. Można tam nocować, lecz nie trzeba.
Jeśli chodzi o restauracje to lepiej odpuścić sobie te przy głównej ulicy, które są bardzo drogie i nie mają ani dobrej obsługi ani jakiegoś świetnego jedzenia. Przypadkowo natrafiliśmy na restaurację prowadzoną (chyba) przez Rosjankę, przy miejskim moście, z żółtym szyldem. Właścicielka jest przemiła a jedzenie przepyszne, trzeba się jedynie nie bać psa ani kota kręcących się wokół nóg.
Jest tutaj bardzo dużo ośrodków oferujących loty paralotniami, zwłaszcza wokół pomnika przyjaźni Gruzińsko-Rosyjskiej. Niestety, tak jak cena wydaje się kusząca, tak panowie prowadzący te ośrodki już mniej. Chyba, że kogoś przekonuje argument, że Twój instruktor wie co robi bo ostatnie kilka lat spędził w Polsce pracując w fabryce. (autentyk)
Ceny 2018:
1 GEL= 100 tetri= ok. 1,7 PLN
Gościniec Anano pokój 4-osobowy 80 lari.
Obiad w restauracji przy głównej drodze: dwa piwa, kawa, kompot, mała porcja szaszłyku i zupa 53 lari.
Obiad w restauracji z miłą panią- warty swojej ceny.