Kategorie
Rzucając w miejsca

Rzucając w Wardzię i w Bordżomi

Rzucając w skalne miasto pełne wyobraźni, uzdrowisko w rozbudowie i upadku jednocześnie, oraz w grupę wielkich włochatych Rosjan w nie tak ciepłych termalnych źródłach.

4 min czytanka

Albo inaczej: rzucając w skalne miasto pełne wyobraźni, uzdrowisko w rozbudowie i upadku jednocześnie, oraz  w grupę wielkich włochatych Rosjan w nie tak ciepłych termalnych źródłach.

Jest gdzie się schować….

To tutaj znajduje się jedna z największych lokalnych atrakcji. Ponad 800-letnia Wardzia, czyli prawdopodobnie jeden z największych majstersztyków inżynieryjnych w historii ludzkości. Zbudowana przez królową Tamarę, według pomysłu jej ojca, była niezależnym ukrytym w skałach miastem mogącym pomieścić między 20 a 60 tysiącami osób! Dla porównania w tych czasach ludność w naszym ukochanym Krakowie w tym czasie liczyła zaledwie 2 tysiące osób. Czyli krakowiacy utonęliby w zaledwie kilkunastu komnatach i byliby równie niewidoczni, co polski futbol w europejskich pucharach.

I chociaż Wardzia została zniszczona przez ogromne trzęsienie ziemi i złupiona przez Persów to nadal robi niesamowite wrażenie. Wystarczy przykryć ją odrobiną wyobraźni, a szczęka sama opada do podłogi. Była tutaj sala balowa, winiarnie, sala królewska.

Mało tego! Można było sobie wykupić Economy Class chatkę będącą dosłownie dziurą w skale, albo coś co British Airways nazwałoby Business Class – dwupoziomowe mieszkania, chyba nawet z balkonikami i osobnymi sypialniami. Tak, żeby i pod ziemią żyło się wygodnie. Całym kompleksem zajmują się dotychczas żyjący tutaj mnisi, a jego wykuta w skale panorama robi wrażenie.

O tym jak wielką Wardzia jest atrakcją świadczy… idealnie płaska droga! To może wydawać się zabawne ale prowadzi do niej jeden z najładniejszych kawałków asfaltowej krajówki w całej Gruzji i po kilku dniach jeżdżenia po “oznakowanych bezdrożach” tego kraju jest to najprawdziwsza ulga, niemal jak balsam dla wytrzęsionych siedzeń.

Zwiedzając legendarne miasto najlepiej jest zatrzymać się w Bordżomi, gdzie butelkuje się słynną na cały kraj wodę mineralną, a miejsce to znane jest jako uzdrowisko.

Właściwie to nie wiadomo czy jest dobrze, czy jest źle

Przede wszystkim żeby na własne oczy zobaczyć rodzaj miasta, które chyli się ku upadkowi i rozkwita dokładnie w tym samym momencie. Przepiękny niegdyś dworzec wita przyjezdnych ruderą. Stare, cudowne wille charakterystyczne dla tego typu miejsce mają powybijane okna i powyłamywane framugi, a wieczorami potrafią one ładnie przestraszyć. Wyglądają trochę jak marznące bezdomne pieski.

Bezpośrednio obok takich chwytających za serce domów powstają zupełnie nowe, ale stylizowane na tych starodawnych wille. Niektóre zachwycają splendorem, inne podświetleniem, a inne po prostu projektem. Całe życie toczy się wokół jednej ulicy zakończonej parkiem uzdrowiskowym, a przy niej rozkwita jak najbardziej krupówkowy klimat taniego kurortu. Co nie znaczy, że nie można tam dobrze i tanio zjeść. Wręcz przeciwnie.

Jak kąpiel w rzece to tylko rosyjski niedźwiedź

Główną atrakcją jest właśnie uzdrowisko, które jakiś geniusz lat 80 połączył z parkiem rozrywki. Parkiem nawet zadbanym, chociaż wzbudzającym dużą dozę politowania. Dla kontrastu góruje nad nim całkiem nowoczesna kolejka linowa z przeszklonymi wagonami bardzo podobnymi do tej z Kasprowego. A na samej górze znajduje się największa atrakcja: baseny termalne!

Baseny, które są na tyle dużą atrakcją aby zerwać się skoro świt i iść pomiędzy drzewami na stoku otaczających Bordżomi gór. Na miejscu zaś okazauje się, że jeszcze wytrwalsi byli niezmordowani Rosjanie. Każdy o posturze i twarzy owłosionego młodego manata. I podczas gdy my wyklinaliśmy na to, że woda o temperaturze 27 stopni celsjusza i śmierdząca zgniłym jajkiem jest za mało “termalna” na nasze delikatne upodobania, oni wskakiwali do basenów robiąc salta. A jakby i tego było im mało, władowali się do rwącej brązowej rzeki płynącej z gór.

No cóż, każdy ma takie uzdrowisko, jakie jest w stanie udźwignąć…

Rady praktyczne:

Lepiej jest zostać na noc w Bordżomi bo i tak dojazd stąd do Wardzi to mniej więcej 2 godziny drogi, która ma tylko kawałek, gdzie jest płaska i równiutka, cała reszta to tradycyjne gruzińskie podskakiwanie na wybojach.

Ceny 2018:

Taksówka pod najbliższe wejście do termów 7 GEL (około 14 zł)
Nocleg w Bordżomi w pokoju 4 osobowym w prywatnym domu 40GEL (około 20zł na osobę), chociaż domek potrafił przestraszyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *