-Mów mi Rydzyk !*
Szybki bieg.
Chłosta od wiatru.
Głębokie zanurzenie.
– Iiiii aaaachhhhhh! Taaak!
Gdy tak się człowiek w 42-stopniowym gorącym baseniku to czuje się chociaż na chwilkę lepiej niż Władca Toruńskich Rozgłośni Radiowych. I w odróżnieniu od tych kopanych za góry złota gdzieś za nadwiślańskimi brzegami Grodu Kopernika, islandzkie termalne źródła istnieją. I mają się dobrze.
–Aaach jak dobrze!
Termów jak grzybów!
Właściwie każdy region, każde miasteczko, i prawie każda zabita dechami ekhem…pipidówa mają swoje termalne baseny, termalne źródła, termalne rzeki, czy inne miejsca gdzie można się zanurzyć i po prostu odpocząć. A przyjemność jest niezwykła.
I niewątpliwie wpływ na to ma też to, że zanim się człowiek zanurzy to najpierw czeka go brutalne zderzenie z tutejszym wszędobylskim wiatrem. Ten zaś cieszy się na to, aby wytłuc z naszych ciał ostatnie resztki ciepła jak ZOMOwiec czający się na górników. Potem nadal suszy głowę wystającą ponad powierzchnię wody. Aby utrzymać klimat SBckich przesłuchań przed jakąkolwiek kąpielą trzeba uzbroić się w cierpliwość i wziąć prysznic. Nago. Bo. Tego. Wymaga. Prawo. W regulaminie każdego islandzkiego kąpieliska jest obowiązek umycia się nago przed wejściem do wody.
Łaźnie – dla zdrowego ciała i ducha!
Po takim przełamaniu lodów, nie ma się co dziwić, że Islandczycy siedzący w basenach są nadzwyczaj (jak na lud północy) rozmowni. Baseny termalne nie są takie popularne ze względów zdrowotnych. Wspólne zażywanie kąpieli to przede wszystkim okazja do spotkań, pogaduch i relaksu wraz ze znajomymi. Dla wielu ludzi, zwłaszcza tych starszych, jest to najlepsza wymówka aby wyjść z domu.
Blue Lagoon to inna bajka…
Na myśl o błękitnej lagunie, prawdopodobnie najsłynniejszym naturalnym basenie świata, większość Islandiofili się krzywi. Patrzy z politowaniem. Może unosi brwi. No chyba, że mają brody to wtedy nie wiadomo. Lecz tego miejsca raczej nie lubią. Mówi się, że jest to pułapka na turystów. Że drogie. Że nudne. Że przesada. Że nie warto.
I mają rację.
Ale.
To trochę jak być w Paryżu i nie wdrapać się na wieżę Eiffela, przyjechać do Wenecji i nie zjeść pizzy, czy nawet wleźć na Gubałówkę i nie zjechać na tych saneczkach w rynnie.
Nie ma to najmniejszego sensu, każda logiczna myśl temu przeczy i nie ma mowy o tym, aby wytłumaczyć konieczność tego wydatku swojemu księgowemu.
Tylko, że raz w życiu można.
Byleby zrobić to w doborowym towarzystwie.
I to aaaaaaachhhhhhh brzmi wtedy zupełnie inaczej….
* Żart nawiązuje do działalności niejakiego Tadeusza R. znanego toruńskiego wyłudzacza pieniędzy. (Odnoszę się tutaj do postaci prawie fikcyjnej, bo dowodów nie mam. Prawdziwego Tadeusza R. pozostawiam każdemu do ich własnego osądu).
Informacje praktyczne
Fakt faktem baseny są niemal na każdym kroku, zwłaszcza w okolicy gejzerów przy Golden Circle, jednak lepiej jest trochę wcześniej sprawdzić ich dostępność, bo bywają zamykane na zimę albo z zupełnie innych, bardziej lub mniej błahych powodów.
Większość kąpielisk ma nie tylko kilka basenów z gorącą wodą, ale i sauny oraz baseny sportowe. Naprawdę można wypocząć.
Jedną z najcudowniejszych rzeczy (wg mojej wyobraźni bo nigdy nie miałem okazji tego zrobić) są naturalne gorące źródła i rzeki, które można znaleźć nawet wokół Reykjawiku. Trzeba trochę iść piechotą, ale samo uczucie zanurzania się w gorącej rzece, podczas gdy wokół jest mróz musi być bezcenne. Za to problemem może być pogoda i kwestia własnej odporności, bo po takiej kąpieli trzeba wrócić. Jednym z tych miejsc jest Reykjadalur.
Ceny 2018
Blue Lagoon– podstawowe wejście 70 euro- około 290 zł- w cenie jest ręcznik, maseczka na twarz i drink w barze.
Basen publiczny w Selfoss 980 ISK- około 32 zł od osoby
Basen publiczny w Borgarnes 900 ISK – około 30 zł
W odpowiedzi na “Rzucając w islandzkie termy”
[…] tutaj już troszkę dalej od Reykjaviku i można odetchnąć od tłumnego szaleństwa Blue Lagoon i Golden Circle, chociaż nadal są tutaj turystyczne […]