Kategorie
Rzucając w miejsca

Rzucając w Sienę, gorące źródła i średniowieczny Manhattan

Świat jest obsikany Toskanią jak trzynastolatka diabelskim młynem w obwoźnym parku rozrywki. I mimo, że nasze auto to był Fiat Panda, który nie lubił jeździć pod górkę to nic nam nie psuło radości z popylania po toskańskich drogach.

5 min czytanka

Słowem rzucając się po Toskanii i nawet nie tykając 10% tego co tam jest do zobaczenia.

Świat jest obsikany Toskanią jak trzynastolatka diabelskim młynem w obwoźnym parku rozrywki. Porównanie nieprzypadkowe, bo toskańskie zabytki bywają serwisowane równie rzetelnie co karuzele w tych lunaparkach. Różnicą jest tutaj jednak fakt, że Twoja mama będzie na pełnym relaksie patrzeć jak biegniesz z jednej atrakcji do drugiej, uśmiechając się i popijając przy tym prosecco. Szóste już z kolei. I nie ważne, że gorące źródła San Filippo aż się proszą o spektakularną glebę podczas przeskakiwania z jednego ciepłego baseniku do drugiego. Ani to, że wieże w San Gimignano ostatni remont miały pewnie jak Kopernik jeszcze nie wiedział gdzie Słońce, a gdzie Ziemia. 

Nie, w Toskanii jakoś wszystko idzie przełknąć jakby było zaledwie kolejnym antipasti. Choćby i konie pędzące na złamanie karku po uliczkach starego miasta w Sienie. Ot miła atrakcja.

Właściwie to porównywać Toskanię i lunapark, to jak ciupagę z Ferrari, ale pasowało mi z jeszcze jednego powodu: obydwa to okazja na świetną przejażdżkę. Taką na przykład, która pozwoli się nacieszyć dumnym średniowiecznym miastem, które z lotu ptaka wygląda jak zwoje mózgowe, a z poziomu ziemi kusi trochę bezmózgim, za to wielowiekowym palio; jadąc trochę dalej można popluskać cztery litery w naturalnych basenach termalnych, które pewnie mocno szczypią w ego Ojca Rydzyka, na koniec zawitać do miasta, gdzie sąsiedzi zdecydowanie mieli coś małego i konkurowali na jak najwyższą wieżę, a którego mieszkańcy proponują teraz lody o smaku pomidorów i bazylii (tak aby podobnie jak na karuzeli, można było rzygnąć pod koniec).

Przejażdżka po ziemi Medyceuszy to fbdobry pomysł z jeszcze jednego powodu: ta kraina jest naturalnie piękna. Zielona, obsypana wzgórzami -magicznymi niezależnie czy naturalnie porośniętymi, czy ukoronowanymi willą w gnieździe cyprysów. Drogi są tu strome i kręte jakby stworzone na plan Jamesa Bonda. Nic tylko jechać przed siebie, pod byle jakim pretekstem.

A preteksty tutaj są dalekie od byle jakich i to całkiem niedaleko od siebie.

Siena

Taka Siena wydaje się pierwszym, najbardziej oczywistym wyborem. Niegdyś potęga kupiecka, w pewnym momencie przegrała wojnę handlową z sąsiadującą Florencją i za karę zatrzymała się w średniowieczu. Dzięki czemu my możemy nacieszyć się jej krętą, ciasną i dającą przyjemny chłodek starówką, której nie tknął włoski renesans. Oczywiście jest tak zawalona turystami jak tylko się da i nie różni się zbyt drastycznie od innych włoskich miasteczek, ale dla tych które je lubią pozostaje brązową gratką.

Innego rodzaju gratką jest tutejsze palio, to jest wyścigi konne wokół głównego rynku, w których rywalizują pomiędzy sobą różne dzielnice miasta. Tradycja ta ma kilkaset lat i dla obrońców praw zwierząt mogłaby umrzeć zanim w ogóle się zaczęła, ale dla tych, którzy lubią zerknąć za hermetyczne kulisy lokalnych zwyczajów jest to rarytasik – dla każdej z dzielnic zwycięstwo jest jak zdobycie pucharu świata. Bezcenne i okraszone wariackimi emocjami.

A jak już emocji robi się za dużo to lepiej zanurzyć swoje skołowane ciało w jakimś termalnym źródełku. I te Toskania oczywiście też posiada, bo zupełnie jak w życiu jedni dostają wszystko: talent, urodę i inteligencję, a inni nic. Tak, też pomyślałem o Sosnowcu. Żartuję, tak naprawdę chodziło mi o Bydgoszcz. 

Bagno San Filippo – czyli gdzie pogrzać 4 litery

W każdym razie żeby uciec od negatywnych emocji warto zajechać do bagno san Filippo- można też i w inne termalne źródła takie jak chociażby Saturnia, ale San Filippo ma tą przewagę że jest darmowe. 

Chociaż za wszystko może przyjść zapłacić- te źródła to tak naprawdę gorący strumień płynący przez białe skały i zatrzymujący się w większych lub mniejszych basenach. Słowem można się srogo wyglebać, skręcić kostkę, albo zadrapać łokcie. Czy też się utopić. Ale jest za darmo.

San Gimignano tj. Manhattan 700 lat wcześniej

Za darmo to zwrot, który za to pewnie mierził niegdysiejszych mieszkańców San Gimignano, bo ci za punkt honoru oraz własnej egzystencji stawiali to, żeby pokazać sąsiadom jacy są bogaci. Nie mogli robić tego chwaląc się nowym sprowadzonym Passatem, więc wpadli na genialny pomysł, że statusem bogactwa będzie jak najwyższa wieża. Falliczność tego wyścigu każe sądzić, że pomysłodawcą był mężczyzna niezbyt hojnie przez naturę potraktowany. Za to konkurs się w mieście przyjął i tak o to pomiędzy XI a XIII wiekiem to maleńkie miasto na szczycie wzgórza obrosło nawet 72 wieżami, jak taki włoski Manhattan. Co prawda do dzisiaj przetrwało 14, ale za to każda z nich stała pewnie dłużej niż World Trade Centre. San Gimignano dzisiaj to popularne miasteczko, do którego wpada się na kawę, łyk lokalnego białego wina i pyszne lody. Chociaż lodziarnia przy jednym z głównych placów we włoskości idzie o krok dalej niż można tego wymagać (ani niż to zdrowe) i kusiła rarytasami o smaku pomidorów i bazylii albo pesto. Pech chciał, że akurat nie miałem ochoty na lody. Wziąłem więc gałkę czekoladowych i ruszyliśmy dalej.

Wszędzie dobrze, ale w drodze najlepiej

I mimo, że nasze auto to był Fiat Panda, który nie lubił jeździć pod górkę to nic nam nie psuło radości z popylania po toskańskich drogach. Gdzieś tam trafiliśmy na festiwal gdzie częstowali pizzą, gdzie indziej zatrzymaliśmy się aby zwyczajnie napawać się widokami.

To po prostu piękna kraina, warta tego aby cieszyć się nią zza kółka.

Ceny:

Nocleg 130 Euro

Bilety 24h 7 Euro
Wynajęcie Samochodu: żółty fiat 500L 502 zł (107 EUR)  za 3 dni

Drinki: 8-12 EUR

Albo w inne miejsca we Włoszech!

Autor: Beret

Autor bloga rzucajacberetem.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *