Kategorie
Rzucając w miejsca Rzucając w przeżycia

Rzucając w Kokę i Inków

Tak, to ta sama koka, która jest wykorzystywana do produkcji kokainy. Tylko że liście mają z nią tyle wspólnego, co ziemniak z butelką wódki.

6 min czytanka

Serce łupie z prędkością odrzutowca, a usta pełne są liści koki.
Na wysokości 4000 metrów zrób sto kroków i czujesz się jak maratończyk.
Zapiera dech w piersiach, tętno osiąga maksymalne obroty i potem pozostaje tylko dziwne puste uczucie w żołądku.

Na ratunek – koka!

Żeby zwalczyć nudności związane z wysokością miejscowi Indianie od tysięcy lat hodują kokęTak, to ta sama koka, która jest wykorzystywana do produkcji kokainy. Tylko że liście mają z nią tyle wspólnego, co ziemniak z butelką wódki. Napar poprawia trawienie i pobudza, a także odpędza nudności związane z górskimi wspinaczkami.

Lecz liście się przede wszystkim żuje. Robi się to na ulicach, a zwyczaj ten jest tak powszechny, że robi się to częściej niż pali papierosy. Liście trzeba włożyć pomiędzy dziąsła a poliki, tak jak waciki u dentysty. Gdy zwilgotnieją można je spokojnie żuć, a smakują coś jak zasuszona trawa i pachną trochę jak świeża ściółka dla chomików. A jeśli komuś nie w smak, smak liści właśnie, to może kupić sobie opakowanie kokowych karmelków.

Koka i kaktusy

Wokół liści koki rozwinęły się ciekawe zwyczaje, dlatego gdy ktoś się chce nim podzielić należy wyciągnąć obie dłonie, tak aby żadnego nie upuścić, bo jak nie to ma się pecha. Hiszpanie statkami pod dom przypływają, czy coś.

Tymi liśćmi można też sobie powróżyć, aby dowiedzieć się czy dzień będzie udany  lub wręcz przeciwnie. Wtedy należy listek upuścić z ręki i pozwolić mu wylądować na stole. Jeśli będzie zwrócony do nas błyszczącą stroną to dobry omen, za to gdy na zewnątrz zostaje strona matowa, to lepiej nie podejmować ryzykownych decyzji.

Inną wszechobecną rośliną są kaktusy, dwa różne rodzaje o czerwonych i żółtych kwiatach. Ich owoce były ważną częścią diety miejscowych, lecz teraz zupełnie o nich zapomniano i nikt się nie bawi w ich hodowlę ani nawet w sprzedaż. Podobno ich smak jest fantastyczny i aż dziwi, że nikt nie wpadł na pomysł, żeby je eksportować. Bo znaleźć roślinę, która potrzebuje mniej pracy niż kaktus to chyba ciężko.

Historia zatrzymana w wielu językach

Lecz jeszcze więcej do powiedzenia od kaktusów mają ludzie, a mówią oni w dziwnym języku. Od Valle Colorado, przez Humahuacę, aż po Nazareno i Condor, tutaj mówi się inaczej, tak jak nigdzie indziej.
Keczua to język, który został tutaj siłą przez Inków narzucony, stając się kontynentalnym lingua franca, tak jak kiedyś łacina czy obecnie angielski. Odtąd Indianie w obecnym Jujuy żeby rozmawiać z przedstawicielami mocarstwa oraz innymi plemionami musieli używać ich języka. Lokalne Kunza i Cacan zaczęły powoli wymierać. Gdy mówią dosłownie się słyszy, że człowiek okazuje się tym samym człowiekiem niezależnie od tego, czy urodzi się brązowy, czy biały. Wojny mocarstw i walka klas będą wpływać na jego los dokładnie w ten sam sposób: Arabowie podbijający Hiszpanię, Inkowie podbijający Indian, czy Amerykanie kina.

Nawet Andy się zmieniły pod wpływem Inków. Szlaki na wysokości 6000 metrów kryją w sobie brutalne historie. Tutaj Inkowie składali ofiary bóstwom słońca i gór. Sześćset lat temu wspinali się z ludzkimi ofiarami na te niewyobrażalne wysokości. Robili to, aby złożyć bogom ofiary z ludzi, a wędrowali w butach związywanych ludzkimi włosami. To też nie były zwykłe ścinki od pierwszego lepszego fryzjera, lecz włosy najbardziej doświadczonych szamanów i starszyzny. Bo wierzono, że siła włosa miała swoje źródło w mądrości i doświadczeniu.

Tych wyssanych z mlekiem matki i liściem koki.

Informacje praktyczne:

Wywóz dostępnych w Salcie i Jujuy, a także zupełnie powszechnych w Boliwii i Peru liści do Europy jest niemożliwy, a ich plantacje są regularnie niszczone.

W Andach bardzo dobrze kojarzy się polskich himalaistów i to nie tylko z tej chlubnej strony. Wspinaczom z Europy i Stanów zawdzięcza się tworzenie nowych szlaków i wielkie (choć przypadkowe) odkrycia archeologiczne, ale nie zapomina im się bynajmniej wywożenia znalezisk do swoich krajów, co można zrozumieć.

Mumieofiar można zobaczyć w muzeum MAAM w Salcie. I nie tylko to.

Tutejsze Andy kryją pustynię solną oraz Dżunglę Chmur, czyli Selva Nubada, ogromny, ciągnący się aż po Wenezuelę las, który tutaj zawsze jest pokryty mgłą i niskoschodzącymi chmurami.

Warto pamiętać, że Inkowie to nie był pokojowo nastawiony lud, a ich podboje równały się brutalnością Krucjatom, czy Mongolskim imperium i nie wolno tubylców wrzucać do wielkiego kotła Inków, ani Indian.

Cała Quebrada de Humahuaca zawiera w sobie oszałamiające góry i widoki. Te najbardziej znane to Cerro 14 colores i szlak wokół Purmamarki.
Senne nastroje miasteczek sprawiają, że jest bezpiecznie.

Trzeba uważać na swoje zdrowie i nie ryzykować zbyt dużych spacerów, gdy jest się w ciąży lub gdy ma się problemy z sercem.

Najlepiej tę część Andów zwiedzać wypożyczonym samochodem, a jeszcze lepiej jest gdy ma on napęd 4×4, bo te najciekawsze trasy nie są wyasfaltowane, istnieje opcja wykupienia ubezpieczenia od uszkodzeń związanych z kamieniami, ale jak to jest egzekwowane nie mam pojęcia.Dla tych co jeżdżą stopem jest to absolutnie możliwe i panują te same autostopowe zasady co zawsze, czyli uśmiech i cierpliwość.

Noce mogą być strasznie zimne, a dni upalne, warto mieć bluzy i dresy.

Jedną z najlepszych opcji jest wykupienie wycieczki z lokalnym przewodnikiem, bo ich wiedza jest ogromna i czasem ciężko nadążyć z notatkami, a i nie są aż tacy drodzy. Agencja Hasta Las Manos i przewodnik Juan Zamora na serio znają się na rzeczy, wspomina o nich nawet Lonely Planet i mogą zabrać ciekawskich w spektakularne miejsca.

Jeśli chodzi o robienie zdjęć napotkanym ludziom to, tak jak pisałem w poście o indiańskich wioskach to nie jest safari i nikt nie lubi jeśli robi się im zdjęcia jak w zoo. Wypada zapytać, kupić chociażby kwiaty i najpierw samemu uśmiechnąć się do tych ludzi, których chce się uwiecznić.

Ceny 2016:

Wyjazd z przewodnikiem do punktu widokowego góry 14 kolorów 200  pesos (50 zł)
Wstęp na ten punkt widokowy gdy ktoś jedzie na własną rękę to 40-80 pesos (10-20zł) zależy od typu pojazdu
Woreczek liści koki 15 pesos (3.5 zł)
Karmelki z koki 25 pesos (6zł)

Jujuy i Quebrada de Humahuaca naprawdę są fantastyczne, ale to nie jedyne co Argentyna może zaoferować!
Kliknij w którychś z poniższych linków, żeby się przekonać!

Albo może w inne miejsca:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *