Piłka nożna, a sprawa hiszpańska
Wystarczy wymieszać wojnę domową, lata ucisków politycznych i zamiłowanie do piłki nożnej a powstaje społeczny dynamit.
W Hiszpanii football będzie formą okazania swoich poglądów politycznych. A każde meczowe zwycięstwo będzie interpretowane jako wyższość intelektualna jednej filozofii nad drugą. Niezależnie od tego jak bardzo absurdalnym się to wydaje.
Wszyscy znają, bądź słyszeli o legendarnej rywalizacji Realu Madryt i F.C. Barcelony. I chociaż na pozór wydaje się, że jest to wyścig o trofea i kolejne rekordy to tak naprawdę nie potrzeba lupy aby zauważyć, że kryje się za tym coś więcej.
Wystarczy przysłuchać się ulicom.
Blaugrana zwana też Dumą Katalonii jest przede wszystkim klubem piłkarskim, lecz dla katalońskich kibiców jest ona bastionem ich narodu. Nawet Ci, którzy w kopanej futbolówce nie widzą nic emocjonującego będą śledzić dokonania tej drużyny i krzyczeć głośniej niż najwytrawniejsi kibice piłkarscy.
Dla nich każde zwycięstwo F.C. Barcelony będzie politycznym manifestem, będzie oznaczać “zasłużoną” wyższość Katalonii nad innymi narodami Półwyspu Iberyjskiego. W oczach ich wyobraźni każdy wzniesiony przez Messiego puchar jest małym wygranym referendum. I niewytłumaczalnym dla nich jest to, że UEFA i ONZ to dość odległe sobie instytucje.
Druga strona też nie pozostaje dłużna. Na przykład przy okazji nieuznawanego przez centralny rząd referendum o niepodległości Katalonii. Kibice Realu Madryt przyozdobili całe Santiago Bernabeu hiszpańskimi flagami. W stolicy zwycięstwo merengues (dosłownie bezików) osładza sny o władzy nad niesfornym regionem, który ma usłyszeć Hiszpanię jak krzyczał jeden starszy pan do telewizora.
Dużo więcej niż tylko Madryt vs. Barcelona
Lecz to zaledwie wierzchołek góry lodowej hiszpańskiej polityki kopanej. Wszędzie, od góry do dołu, preferencje piłkarskie definiują poglądy polityczne.
Tak dla Baska nie do zniesienia będzie oglądanie klubów z Andaluzji wygrywających Ligę Europy. Dla nich to są ludzie z przeciwległego bieguna kraju, zarówno geograficznie jak i politycznie. Puchar Króla w rękach Madrytczyka czy Andaluzyjczyka wygląda jak działo przeciwpancerne w rękach gen. Franco. Natomiast gdy jest to finał wygrany przez jeden z klubów z Euskadii to symbolizm tego wydarzenia ma rangę powstańczą.Nie bez powodu Athletic Bilbao szczyci się tym, że w tej drużynie grają jedynie zawodnicy w jakimś stopniu powiązani z narodem baskijskim.
Jakby tego było mało drużyny z robotniczej Galicji będą nieprzychylnie patrzeć na całą resztę. Dla nich rzadkie zwycięstwa lokalnych klubów są symbolem niezależności i oporu całego regionu, który też przecież ma odrębną kulturę i język. Nie posiada on zaś tylu pieniędzy co Baskowie czy Katalończycy i dlatego jego głos nie jest tak słyszalny w tym futbolowym tumulcie. Stąd wygranie ligi przez Deportivo A Coruña było więcej niż niespodzianką. Było okrzykiem: Galicja też jest ważna!
Na ten i inne okrzyki z chęcią odpowiada Andaluzja. Na co dzień uważana za piękny ciężar hiszpańskiej ekonomii, na który represjonowane regiony północy muszą się niechętnie zrzucać, poprzez piłkę nożną będzie odbijać (no właśnie) piłeczkę. Trofea wznoszone przez Sevillę FC, czy najmniejsze zwycięstwa Realu Betis to będzie drobne wbicie szpilki przeciwko wywyższającym się sąsiadom.
Polityka nożna
Polityka nie będzie ograniczona do klubów piłkarskich. Także futbolowe mistrzostwa świata będą sprawiały ideologiczne problemy. Nie tylko mniejszościom narodowym, które chciałyby mieć tam własne drużyny. Nawet zwycięstwo drużyny narodowej w 2010 roku skonfundowało zwykłych Hiszpanów i tych z północy i tych z południa, także tych wierzących w jedność kraju ponad podziałami. Bo pomimo płynącej w żyłach euforii ludzie wahali się. czy wyjść na ulice trzymając czerwono-żółto-czerwoną flagę w rękach. Przecież mogłoby to oznaczać zdradę wobec babci i dziadków zabitych przez reżim Franco, który tę flagę rozpropagował.
I chyba tutaj kryje się klucz do zrozumienia symbolicznej wartości piłki nożnej w Hiszpanii.
Football w rękach władzy
Niezależnie kto rządził tym krajem: czy był to król czy krwawy dyktator, używali oni sportu jako artefaktu władzy. Król nazywał kluby królewskimi zwłaszcza w miejscach, które przeciwko niemu się buntowały. Generalisimo podobno manipulował wynikami meczów do prezentowania wyższości Narodowego Katolicyzmu nad innymi ideologiami. Stadiony zamieniły się w pola bitwy, niezabliźnionego kraju rozbitego przez wojnę domową. Nie bez powodu lokalnym przeciwnikiem dla F.C. Barcelony jest Reial Club Deportiu Espanyol de Barcelona, czyli hiszpański królewski klub sportowy z Barcelony.
W Hiszpanii footbolówkę kopie się na stadionach i na ulicach, a football kopie się w parlamentach i królewskich pałacach.
Informacje praktycznie
Nie trzeba znać kontekstu politycznego aby móc emocjonować się piłką nożną w Hiszpanii, albo żeby móc podziwiać najpiękniejsze stadiony w tym kraju.
Niewątpliwie warto zwiedzić Santiago Bernabeu, które wewnątrz kryje fascynującą wystawę i którego zwiedzanie nawet tych niezbyt zagorzałych kibiców piłkarskich co najmniej mile zaskoczy, jeśli nie zachwyci.
Ceny 2017
Zwiedzanie Santiago Bernabeu ok. 25 euro
Ceny na mecze od 20 Euro (w zależności od drużyny)
Bilety na mecz między Barceloną a Realem Madryt są niemal nieosiągalne dla zwykłych śmiertelników.
W odpowiedzi na “Rzucając w hiszpańską politykę nożną”
[…] Nie jest wstydem zachwycić się sklepami przy Gran Vía równie mocno co Prado czy Reina Sofía. Tutaj idąc do teatru można wylądować w siedmiopiętrowym klubie nocnym.* Tutaj można przeżywać spektakle na królewskiej scenie tak samo mocno jak spektakle Królewskich. […]