Jeżeli chodzi o restauracje, bary, puby, pubiki i knajpki to Budapeszt ma czym rzucać w turystów i to tak, że może zakręcić się w głowie gdzie by tu coś wszamać. Sam placyk wokół Bazyliki św. Stefana ma ich kilkanaście.
Oczywiście wszystkich nam się nie udało zobaczyć, ale mam za to dla was listę tych, które możemy z całego serca polecić.
1. Najlepsza miejscówka na śniadanko – Zsoska
Adres: Budapest, Ferenczy István u. 28, 1053 Węgry
Wygrali wszystkim stylem, charakterem, cenami i jedzeniem. Mają proste menu, przyjemne stoliczki na zewnątrz i wnętrze wyklejone karteczkami post-it gdzie każdy napisał coś miłego. Robią bardzo dobrą kawę, podają takie rarytasy jak jajecznica z gruszką, szynką i serem, a do tego ich śniadaniowy zestaw jedzonko+pićko kosztuje 18zł.
Naprawdę super!
2. Najbardziej instagramowy Brunch – A la maison grand
Adres: Budapest, Szervita tér 3, 1052 Węgry
Tak, wygląda tak nawet bardziej pretensjonalnie niż się nazywa i na pewno nie jest to wielce po domowemu. Tutaj je się głównie oczami, bo mimo bardzo szykownego menu śniadania tu serwowane nie są tak zachwycające jak wystrój tego miejsca. A ten powala. Jasne białe wnętrze i stylowe szare kanapy, wszystko było ewidentnie urządzane pod okiem kogoś kto ma prenumeratę Voguea. No i wbrew pozorom obsługa jest bardzo miła i pomocna, dlatego też warto polecić to miejsce.
3. Kawka i ciasto w najurokliwszej kawiarence – Marvelosa Kavezo
Adres: Budapest, Lánchíd u. 13, 1013 Węgry
Jeżeli jesteście gotowi na to aby wskazówki wywaliły wam poza słodkościometr to koniecznie wpadnijcie do Marvelosy i zjedzcie tam ciasto. Knajpka znajduje się u stóp zamku w Budzie, zaraz przy bulwarze. Na wejściu czekają stoliczki i krzesełka z poduszkami obszytymi w kwiatki, w środku zaś znajdzie się koronki, lustra, puchate fotele i…maszynę do szycia, którą właścicielka co jakiś czas odpala i to nie z myślą o klientach, ale ze zwyczajnej potrzeby serca i pasji. Całe miejsce jest prowadzone przez przemiłe starsze małżeństwo, które wytłumaczyło nam, że Buda jest duuuuużo lepsza od Pesztu (a raczej, że Peszt jest duuużo gorszy od Budy) i którzy zaserwowali nam dwa typowo węgierskie desery. Jeden to pieróg z serka wiejskiego oblany sosem waniliowym i posypany cynamonem, a drugi to ciasto z kremem czekoladowym, sosem czekoladowym, zakopane pod warstwami bitej śmietany; wynalezione nigdzie indziej jak w stolicy Węgier.
4. Turyści odhaczający turystyczne jedzenie- Retro Langos
Adres: Budapest, Bajcsy-Zsilinszky út 25, 1065 Węgry
No Pani! Co ja mogę jak czeba?
No trzeba, trzeba, wiem, że trzeba. Jak jest się na Węgrzech to jakoś wszyscy wspominają langosz, czyli takie danie, które powstało jak komuś się pączki spartoliły, ale i tak ciasto wrzucił na głęboki tłuszcz, posmarował śmietaną, posypał serem i wmawiał sąsiadom, że takie jest jeszcze smaczniejsze. Moim zdaniem nie jest, ale spróbować lokalności wypada i polecamy miejscówke zwaną Retro Langos. Nie tylko dlatego, że nazwę łatwo przetłumaczyć, ale też dlatego, że można wybrać mnóstwo dodatków. I mają bar w knajpie gdzie wygrałem drugie piwo, także polecam <emotka wzruszania ramionami>.
5. Magyar Építőművészek Szövetsége – najładniejszy ogródek na winko

Adres: Budapest, Ötpacsirta u. 2, 1088 Węgry
Miejsce, którego nazwę może wymówi się po wychyleniu siódmego kieliszka schłodzonej białej ambrozji, którą nie wiem jakim cudem Węgrzy robią tak dobrą. To konkretnie miejsce jest schowane na dziedzińcu uniwersyteckiego budynku niedaleko biblioteki Szabo Ervina. Tutaj w dzień ludzie dyskutują półgłosem, żeby nie zakłócać wykładów, a kelner przynosi cudowne schłodzone wino z baru schowanego gdzieś za bluszczową ścianą.
6. Kolacyjka, której nie wstydziłby się ambasador* – Deryne
Adres: Budapest, Krisztina tér 3, 1013 Węgry
To jest naprawdę piękna knajpa w Budzie, niedaleko dworca Deli. Wygląda dość wygórowanie, ale nie jest przesadnie droga (w sensie: można drożej). Obsługa jest bardzo, bardzo miła. Pieką własny chleb. I najważniejsze: na ich karcie win są ręcznie rysowane pieski!
A to jak wiadomo jest czynnikiem decydującym w wyborze restauracji na wieczór. To co serwują to nie jest specjalnie wyszukana kuchnia (wszak podają i leczo i lasagnę) ale za to robią to wszystko naprawdę dobrze, a miejsce sprawia, że chce się tam siedzieć. Zwłaszcza jak jest się z kimś, z kim lubi się w knajpach siedzieć.
*Jak my tam byliśmy to obok nas stołowali się ambasador USA i Wielkiej Brytanii, stąd tytuł. Ambasador akurat obchodził tam urodziny, kulturalnie życzyłem mu więc wszystkiego najlepszego. Podziękował, ale mi obchodzącemu urodziny dzień wcześniej już nic nie życzył. Powstrzymałem jednak gniew, ratując tym samym zniesienie wiz dla Polaków.
NIE MA ZA CO.
7. (Moim zdaniem lepsza) alternatywa dla nocnego kebaba – Melissa Bisztro

Budapest, Görög étterem, Wesselényi u. 31, 1077 Węgry
W samym sercu byłej dzielnicy żydowskiej, słynącej teraz z tak zwanych zrujnowanych barów (a mówiąc mniej oględnie z całonocnej imprezowni) jest miejsce, do którego zgastrofazowane ludziki ciągną jak ćmy do żarówki.
Melissa Bisztro to efekt ciekawej (ale i jakże słusznej) miłości Węgrów do kuchni greckiej. Knajpków, tego rodzaju jest jak mrówków, a polecamy tą z dwóch powodów. Trzech. Właściwie czterech.
- Lokalizacji.
- Godzin otwarcia.
- Ratującego życie gyrosa w picie z frytkami za 1190 fiorintów.
- Świetnej ekipy na kuchni, których energia i poczucie humoru wyprzedza czas reakcji ich klienteli jak Porsche 911 wyprzedza Clio na krajówce.
W dodatku jeżeli, ktoś twierdzi, że nocny kebab jest lepszy od gyrosa jak się imprezuje na mieście….to na zdrowie. Więcej gyrosa dla mnie.
Ceny 2020:
100 Ft = 1,26 zł
Ice machiatto 1190 Ft
Souvlaki 600 Ft za sztukę
Sałatka 1900 Ft
Langosz 1190 Ft