Bez Lombardii nie byłoby Italii*
Lombardia była i jest Włoszką pierwszej wody. To stąd pochodzi lwia część tego, co rozsławiło Włochy na całym świecie: domy mody, samochody Alfa Romeo, tor w Monza. Lombardia jest Włoska jak tylko Włoskim można być.
Ale nie jej kuchnia.
A przynajmniej nie w naszych głowach.
Jakoś mało italiano
Dla nas włoska kuchnia to pesto, parmezan, makarony i pizza. Łatwo, lekko i przyjemnie. Wszak życie na rozkosznie rozgrzanym półwyspie samo prosi się o rzeczy lekkie i świeżutkie.
Tak, o ile nie jest to życie u stóp Alp dyktowane przez fabryki i huty. A tym od set już lat parają się Lombardczycy i dla nich strawa miała być przede wszystkim syta i kaloryczna, tak aby dawać siłę do pracy i rozgrzewać w chłodniejsze wieczory. Albo i być wieczorną nagrodą za ciężką pracę. W tym najlepszą pomocą są tłuszcze i dlatego też w Lombardii się smaży!
Włochy mają tą niesamowitą tendencję, że niemal każde miasto ma swoje własne popisowe danie. Dla dwóch największych miast Lombardii, Mediolanu i Bergamo będą to risotto, polenta, mniej znane casconelli i sławna a la milanesa. Te zaś prędzej mogłyby być lokalnymi daniami w Niemczech, Szwajcarii i Austrii, niż powiązane z Neapolem i Sycylią. Zwłaszcza nam, te smaki wydają się dziwnie znajome.
Tu się smaży!
Ludzie tutaj lubią swoje risotto, które ciągnie się od sera, tylko też jakiegoś innego niż parmezan i mozarella. W ogóle ma bardzo mało składników, ale za to potrafią zaskoczyć. Tak oto w Mediolanie trafiło nam się wytrawne risotto w sosie dyniowym obsypane… ciastkami migdałowymi. W całym regionie z jakimś rumcajsowym uporem podaje się polentę, czyli ugotowaną mączkę kukurydzianą – podaje się często z leśnymi grzybami, co mnie ubodło, nawet jako grzybiarza, który nigdy nie wstał dostatecznie wcześnie aby być szanowanym grzybiarzem. Casconelli to rodzaj ravioli, ale nie gotowanych, tylko oczywiście k*wa smażonych i podawanych w sosie z oliwy, masła i szałwi. Największą gwiazdą jest milanesa to już inna para kaloszy. To jest kotlet z cielęciny usmażony w złotej panierce, tak aby jego środek nadal był delikatny, a nie kaloszowaty właśnie. Podaje się go z ziemniaczkami. Smażonymi. Oczywiście.
W sumie swojsko
Bo Lombardia oferuje swojskie smaki, tym którzy wychowali się na północy Europy., a zwłaszcza tym, którzy kaca leczą porcją pierogów zrobionych na patelni.
Tak czy siak swojskie chociaż podane z apenińskim twistem.
*A bez lombardzkiej kuchni…włoska nadal by się miała całkiem nieźle.
Dodatkowe informacje:
Jedliśmy w Rincono Milano – tradycyjnej lombardzkiej restauracji dalej od centru,
Ceny:
Drink około 8-12 EUR
Dania 10-26 EUR