Rzucając w Węgry

Węgry – przeczytaj wprowadzenie

Ta seria powstała w 2020 roku, gdy pandemia plany krzyżowała lub rodziła nowe zupełnie z przypadku.

Coś jest na tych Węgrzech.
Nie tylko jakaś dziwna fleksja i przysłowie o bratankach, bitkach i szklankach dostępne w dwóch językach. Trochę więcej niż sam gulasz. Który swoją drogą ni to jest zupą, ni…gulaszem.

Jest tam największe jezioro w Europie, jedna z najstarszych linii metra i cudowne wino.

Byłem też ja. Na całe 5 dni.
I z tego dziko-przypadkowego wyjadu, który miał się nie wydarzyć sprowadzam Wam popełnione przeze mnie teksty.

Ale, ale, ale.

Tym razem jestem mądrzejszy i nie oceniam brutalnie, ani się na nikogo nie denerwuję.
Dorosłem wszak i zacząłem medytować…

Chociaż może nad tymi tekstami tak naprawdę czuwał duch Budapesztu.
Bo to miasto powaliło mnie na łopatki i wymruczało spokojnie Panie Beret, tutaj jest ładnie i przyjemnie i jeszcze Pan tu wrócisz.

Oj wrócę napewno!
A ta seria to tylko wstęp.