Kategorie
Rzucając w miejsca

Rzucając w Barcelonę, ale z gracją

Czyli rzucając się wszędzie tam gdzie zabunkrowali się ci, którzy w Barcelonie mieszkają, a nie bywają na urlopie.

5 min czytanka

20220502_165315

Z gracją czyli tam, gdzie niekoniecznie jest się zalanym przez hordy tych co pstrykają zdjęcia z selfie sticków. Tak bardzo z gracją, że aż na Gracii. I trochę na Poble Sec i jeszcze trochę na Poblenou – wszędzie tam gdzie zabunkrowali się ci, którzy w Barcelonie mieszkają, a nie bywają na urlopie.

I wiem, że z każdego mojego wpisu wylewa się lament, że taka zalana tymi turystami, a raz zdarzył mi się nawet porządny diss na wszystkich przyjezdnych (mnie samego w to włączając), ale to dlatego, że Barcelonę nietrudno kochać i najazd wszelkich przyjezdnych po prostu rozrywa serce.

Lecz nie ma tego złego (koleżanko i kolego), bo nie zawsze trzeba być tam gdzie kierują przewodniki i inne hop-on-hop-off autobusy. Zazwyczaj wystarczy pojechać o jeden przystanek metrem za daleko, albo wręcz wyskoczyć kilka przecznic przed wszystkimi i można nacieszyć się oswajaniem Barcelony bardziej na tubylca.

Gentryfikacja z Grácią

To nie jest dzielnica jakoś tajemnicza, wszak to podobno najbardziej hipsterska (t.j. nowomodna) część Barcelony. Położona tak, aby nadal móc się cieszyć jej modernistycznym czarem, ale która wymyka się pod radarem większości tras wycieczkowych zawzięcie udających się do tego co jest must-see.

Gdzieś pomiędzy dwoma architektonicznymi lepami na muchy: Sagradą Familią oraz Parkiem Guell, ci pędzący aby zaliczyć to co gaudiowskie mijają Gracię, a zostają w niej ci, którzy naprawdę chcieli tu być.

To jedna z tych dzielnic, jakie każde duże miasto zaczyna posiadać: dzielnic gentryfikacyjnych. Nie, nie geriatryczną, bo przyciąga one głównie ludzi młodych i to tych trochę majętniejszych, często takich, którzy szczycą się byciem cyfrowymi nomadami.

I tak jak proces ten niekoniecznie jest najbardziej pozytywnym, to Gracia znajduje się w jeszcze dobrym jego etapie – podupadające kamienice są naprawiane, ceny mieszkań jeszcze nie wystrzeliły w kosmos, knajpy, nad którymi wisiało widmo plajty zyskały nową klientelę, która cieszy się niezmienionym w nich charakterem. Tuż obok nich wyskakują nowoczesne kawiarnie, często prowadzone przez pasjonatów, tu i ówdzie kwitną butiki parające się wszelkimi rodzajami designu, od użytkowego po ten niemal abstrakcyjny.

Tu jest po prostu przyjemnie i aż chce się tu zostać dłużej.

Poblenou – czyli rewitalizacja aż za dobra

Barcelona to miasto, któremu organizacja Igrzysk Olimpijskich przysłużyła się dużo bardziej niż większościom miast gospodarzy, bo zamiast ślepo popaść w długi, wykorzystała wielkie sportowe święto aby wspaniale się światu przedstawić, ale także aby zrewitalizować swoje brzydsze części.

Ten zaszczyt przypadł właśnie Poblenou, które z fabrycznego ustrojstwa zatruwającego wybrzeże, zamieniło się w the coolest. To tutaj zaczęli uciekać ludzie z tych części miasta, które przepełnione są turystami. To tutaj uwiły sobie gniazdko tech i design, które ochoczo dają o sobie znać coraz śmielszymi biurowcami, jak chociażby dildos a la blau-grana od Jeana Nouveau – proszę sobie przejrzeć listę barcelońskich wieżowców i od razu rzuci się w oczy.

Mimo wszystko Poblenou jest bardziej sexy niż seksualne, więc można i na takie kwiatki architektury przymknąć oko, a zamiast tego nacieszyć się jego wyluzowaną atmosferą. Większość tutejszych budynków urodziła się na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat, tak jak i większość przebywających tu ludzi. Poblenou ma wyluzowaną energię miejsca, które zdaje się cały czas mieć wakacje. Weekendy tutaj polegają na przyjemnym piwku, jakimś niezobowiązującym gyrosie i byczeniu się na plaży, z której nie będące wcale tak daleko centrum zdaje się być odległą rzeczywistością.

Poble Sec – czyli pinx me hard

Przepraszam za jakieś mieszanie językowe w tytule.

Poble Sec to dość przyjemna mieszkalna dzielnica u stóp wzgórza Montjuic, które jest chyba jednym z najbardziej użytkowo rozplanowanych wzgórz w Hiszpanii. Jest tu zamek (o niechlubnej sławie miejsca tortur za czasów Franco), są tu dwie stacje kolejki linowej (tej portowej i tej prowadzącej na zamek), Stadion i Kompleks Olimpijski, Ogród Botaniczny, Fundacja Joana Miro, słynne fontanny i  pałac Montjuic (w którym teraz jest muzeum sztuki katalońskiej), filia uniwersytetu i jeszcze kilka ogrodów. Do tego można dodać kilka klubów nocnych, sal wystawowych, EFINTEC, pałac kongresu Barcelony i dwie jebitne wieże w stylu weneckim. A i tak nie wymieniłem wszystkiego.

To Poble Sec jest zaraz obok tego wzgórza jakby co.

I to kolejna świetna dzielnica, żeby w niej w Barcelonie pożyć. Pomiędzy wszelkim emblematycznymi miejscami, a jednak dostatecznie na uboczu aby za dużo osób się tam nie kręciło. Dlatego i miejsce ma bardziej przyjazny, lokalny klimat, który z jakimś dziwnym upodobaniem przejęły knajpy podające jeden z najlepszych baskijskich wynalazków: pinxos (czytane pinczos, stąd żart; wiem, słaby 🙂 ). To są maleńkie cuda, które ekwilibrystyką i wyrafinowaniem biją tapasami o podłogę. O nich zaś więcej piszę tutaj: Rzucając w Bilbao oraz Rzucając w Sab Sebastian.

Jakieś wnioski?

Może i nie ma wielkich morałów tutaj, bo te trzy dzielnice nie obfitują w nadzwyczajne atrakcje, ale przy intensywności jaką potrzeba aby Barcelonę zwiedzać luksus spędzenia czasu w trochę flegmatyczniejszej części miasta może być zbawienny. Wszak czasem patrzeć jak emeryci grają na skwerze w boule może być równie zachwycające jak wpatrywanie się w Casa Batllo.

Informacje praktyczne

https://www.lonelyplanet.com/articles/poblenou-barcelona-guide

W Gracii znajdziecie ciekawą knajpkę MAAI (https://www.maai.es/ ) – przeprzyjemną, turbozdrową jadłodajnie w ludzkiej cenie.

W Poblenou najlepiej od razu skierować się na główny deptak Rambla de Poblenou gdzie my dorwaliśmy oczywiście jakąś grecką szamę ( https://thequickgreek.com/ ) chociaż jeść można gdzie się chce, bo dosłownie za każdym rondem coś czeka i skoczyliśmy na drugą stronę parku prosto na plaże. Mega odpoczynek.

Hiszpania ma o wiele więcej do zaoferowania. Sprawdź poniżej

Albo może w inne miejsca

Autor: Beret

Autor bloga rzucajacberetem.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *