Kategorie
Rzucając w miejsca Rzucając w przeżycia

Rzucając jedzeniem w Barcelonę

Nigdy nie wiadomo jak się trafi, ale wiadomo, że jest gdzie jeść! Jesz mięso? To jedz! Jesz ciastka? Tu masz ciastka! Wegańskie? O tu też!

6 min czytanka

Menu w Maai

Cruix z zewnątrz

Cruix w wydaniu deserowym

Sherry z JErez rocznik 1998 – słodkie

Jednak była Paella

Oliwki klasycznie

Pintxos

Biała Sangria

Pintxos

Przehipsterski krem z batata i bazylii

Poke Bowl

Ich słynny gofr

Sorki za ujęcie – Rovira to sieć super cukierni

Croissantów masa

Krłasancik

Croissantów masa

Croissantów masa

Świetna lemoniada

Czarny ozor od kawy z czarnym masłem orzechowym

Vivari – sieciówka kanapkowa

A to pierwsza-lepsza kanapkarnia

Tak przyjemnie się tam jada

Anchovies w Bodedze

Salud

Późno było to też i taka jakość zdjęć…

Milanesa z bakłażanów

20220429_210501

Vermuth

20220429_205405

Ich toaleta. Nie wiem.

Wnętrze Cererii

La Bodega

La Bodega

Katalońskie wypieki to złoto

W Barcelonie je się dobrze.
Nawet bardzo.
Wyśmienicie wręcz!

No chyba, że nie je się glutenu.

Na wszystkie inne pokarmowe ekscesy i ograniczenia Barcelona jak najbardziej pozwala. Ba ona wręcz do nich zachęca. Jesz mięso? To jedz! Jesz ciastka? Tu masz ciastka! Wegetarianskie? O tu! Wegańskie? O tu też! Nowocześnie? Tutaj! Tradycyjnie? O tu!

Słowem wszędzie dobrze i może być jeszcze lepiej!

Na słodko

Katalończycy uwielbiają wypieki, a to już samo w sobie wlepia uśmiech na polskie twarze (wszak w Polsce cukiernia na osiedlu jest bardziej prawdopodobna niż asfaltowa droga!). Tutaj zaś największą miłością darzy się wszystko to co:

  1. jest z pszenicy
  2. jest z kremem

Nadziewa się dosłownie wszystko, łącznie z turystami, ale niezależnie czy to croissant, pączek, kruche, biszkopt czy drożdżowe (chociaż takie chyba mi się nie trafiło, ale ta zasada ich pewnie też się tyczy) to będzie ono z kremem. Uwielbiają, ale to nie wszystko. Bo do tego oczywiście dochodzi obowiązkowa porcja cukru w posypce, w obtaczaniu, czy w marmoladzie i to taka jego ilość, żeby było wiadomo, że MA BYĆ SŁODKIE.

Takie Braç de crema to jest marzenie wszystkich fanów rurek z kremem, tylko ta jest mięciutka i mrożona. A to tylko początek, bo potem najlepiej zatkać się jednym z croissantów, nawet takim z szynką.

Rovira i Vivari to dwa miejsca, które spokojnie mogę polecić, chyba, że jest się bezglutenowcem to nie polecam bo patrzenie boli. Wybór mają ogromny, sieciówki praktycznie wszędzie i wszystkie takie, że ślinka cieknie. A jak nie słodkie, to Vivari serwuje takie kanapki, że się chce!

Na bogato

Na bogato to tu można; wszystkim fanom haute cuisine podbarcelońskiego El Buli nie trzeba przedstawiać, a innym powiem, że to była jedna z pierwszych eksperymentalnych restauracji na świecie, a jej twórcy bracia Adrià z jedzeniem potrafią robić co tylko chcieli. Z biznesem też, bo oprócz El Buli zbankrutowały ich inne legendarne knajpy takie jak chociażby Tickets.

Ale, ale!

To nie znaczy, że na ich miejsce nie wyrosły inne, które też się szczycą gwiazdkami Michelin. Wystarczy zerknąć na link poniżej, aby sobie wybrać, w którym pięknym miejscu złamać sobie gastronomiczne serce, zakochać się i opróżnić konto bez pamięci aż w debet.

Czy wszystkie knajpy poddały się tej finansowej okupacji? Wszystkie nie, wszak jest jedna, która niczym wioska Galów z Asterixa i Obelixa nadal się dzielnie trzyma – to Cruix. Malutka knajpka, która nie wybebeszy portfela w długi, a którą Michelin zachwala – w jej progach kolacja z 8 dań kosztuje 35 Euro od głowy, serwowana jest bez pompatyczności i z uśmiechem na twarzy i po prostu cieszy. (Tylko nie rezerwujcie miejsc na zewnątrz)

Wegetariańsko – czyli najbardziej cool jak się da

Tak się składa, że knajpa, która zrobiła na nas najlepsze wrażenie to perełka La Cerería czyli miejsce, które uważam za perełkę Bario Gotico (WSTAW TEKST LINK). Prowadzona od 25 lat w jednym z najbardziej turystycznych zakątków miasta wymiata na wszystkie sposoby w ogóle nie przejmując się niczym, ani nikim. Jest prowadzona, przez ludzi, którzy zaczynali w czasach kiedy wegetarianizm był wariactwem i to wariactwo czuć we wszystkim, w wystroju, w obsłudze, w fantastycznym jedzeniu. Miejsce absolutnie godne polecenia, niezależnie od kulinarnych preferencji.

Nie zapominajcie o imigrantach!

Barcelona to kolebka imigracji z Ameryki Łacińskiej i czuć to w jedzeniu, a najbardziej we wszędobylskich empanadas! Fakt faktem to te w centrum zdominowane są przez Argentyńczyków, ale w mniej turystycznych dzielnicach, jak chociażby ciągnący się tuż za Arenas Hospitalet de Llogebrat – tam w małych knajpkach jakby żywcem przetransportowanych z Kolumbii, Doiminikany, czy Wenezueli sprzedaje się “lokalne smakołyki lokalnym ludziom” – w sensie tym, dla których lokalne znajduje się tysiące kilometrów przez morze. Zwłaszcza ich słodkie empanady z mięsem i ciągnące się wypieki z serem są czymś czego pewnie niewielu z nas miało okazję kiedykolwiek spróbować.

Targi! Ryniacze! Warzywniaki

To są dopiero cudne miejsca i nie muszę być wcale słynnymi La Boqueria czy Fort Pienc (te marnieją przez bycie obleganymi przez turystów <LINK> tj. ich ceny rosną, a autentyczność ucieka), wystarczy taki Mercat de Collblanc, który żadnego turysty nie zianteresuje a w środku ma piękne stragany z warzywami i owocami, które serwują najlepsze soki, albo i bary z super tapas, albo i stragany z wypasionymi jamones i serami. Robert Makłowicz sam zachwalał.

Nowocześnie

Tak wyzywałem na kombuchę i quinoa, że to emblematy turystycznych pułapek, ale trzeba to wziąć z odrobinką soli i pamiętać, że Barcelona to miasto żywe, nowoczesne i wiecznie rozwijające się na lepsze (miejmy nadzieję). Stąd i miejsc, które prezentują zupełnie inne podejście do jedzenia – miejsc nie lokalnych, ale światowych, tylko prowadzonych z lokalnym zadziorem – nie brakuje. Jednym z nich jest MAAI, mała knajpa w Gracii (LINK), która wybija się nietuzinkowym podejściem do lunchy, gdzie poke bowl i gofry naprawdę potrafią zmieść z planszy. 

Tradycyjnie


I znowu chociaż tak psioczę to tradycyjnych miejsc jeszcze nie wyparto i te są godne polecenia. Znaczy godne polecenia jest Bodega del Born, które nas po prostu zmiotło zachwycającą atmosferą, przyjemnymi prawie domowymi tapas i vermuthem w dużych ilościach. Innym miejscem, do którego chcieliśmy się dostać był pięknie wyglądający Bar Alegria, ale ten miał już klasyczną hiszpańską obsługę (tutaj piszę o co mi chodzi), a stronę internetową jeszcze gorszą, która bookowała ludzi po drugiej stronie miasta… Tak się zabookowaliśmy dwa razy w złym miejscu. Tak czy siak jest w czym wybierać.

O co chodzi z tym czarnym ozorem?

A to mi się przytrafiło po tym jak złapaliśmy szybką kawę niedalekiego barcelońskiego portu. Miejsce, gdzie natłok ludzi widoczny jest jak na dłoni…a bardziej na twarzach wykończonych ciągłym przemiałem ludzi pracowników kawiarni Brunch & Cake którzy niemal błagająco spoglądali żebyśmy już nic więcej nie zamwiali bo nie wyrobią. Byli nadal przy tym całkiem mili, co nie przestaje zaskakiwać w Barcelonie, a i ich menu (oraz to co widzieliśmy na talerzach gości) wyglądało przezacnie.

Język zaś pofarbowała mi ich kawa z czarnym masłem orzechowym – polecam wszystkim tym co mają mózg dziesięciolatka tj. takim jak ja: kawa smakuje zwyczajnie, jak flat white z masłem orzechowym, ale za farbowanie języka dostaje dodatkowe 100 punktów 😉

Tutaj link do knajpki https://brunchandcake.com/

Na sam koniec

To dodam od siebie, że przez zupełny przypadek trafia się do świetnych miejsc takich jak ąświatowej sławy Schmucks, czy taki INFINITY BAR, który był nienajładniejszą knajpką wyglądającą jak tandetne turystyczne łapisko naprzeciwko pięknego hotelu, ale którego właściciel był tak serdeczną osobą, gdzie piliśmy chyba najlepszą Sangrię robioną z własnej receptury, a gdzie ciasta wyglądaly tak, że łezka się w oku kręciła jak ktoś inny je dostawał.

Nigdy nie wiadomo jak się trafi, ale wiadomo, że jest gdzie jeść!

Linki

https://www.cntraveler.com/gallery/best-restaurants-in-barcelona

Hiszpania ma o wiele więcej do zaoferowania. Sprawdź poniżej

Albo może w inne miejsca

Autor: Beret

Autor bloga rzucajacberetem.pl

W odpowiedzi na “Rzucając jedzeniem w Barcelonę”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *