Kategorie
Rzucając w miejsca

Rzucając w Palma de Mallorca

Nie da się nie myśleć o Palmie inaczej jak o Wakacyjnej Barcelonie, która poza sezonem umie być dużo swobodniejszą i relaksującą.

5 min czytanka

Palma mnie zaskoczyła

Spodziewałem się po prostu takiej większej hotelarni, albo czegoś w rodzaju Świnoujścia (bo przecież Uznam to wyspa i Majorka to wyspa). No i nie trafiłem z wyobrażeniami.

Palma de Mallorca to jest samo w sobie bardzo ciekawe miasto, w dodatku niemałe bo wielkości Bydgoszczy. I z całym szacunkiem do Kujawsko-Pomorskiego, ale żadna z jego stolic nie ma tyle do zaoferowania co stolica archipelagu Balearów.

Nie chodzi o pogodę, ani o miejską plażę nad lazurowym morzem, czy o przystań jachtową. Palma de Mallorca oferuje niezwykłą architekturę, przyjemne deptaki i ogrom historii.

Jak zwykle: najpierw Rzymianie, a potem Niemcy

Miasto to zostało założone przez Rzymian, podbite przez Arabów, zaaneksowane do hiszpańskiej korony i turystycznie skolonizowane przez Niemców i Brytyjczyków. Mimo to zawsze ratowała je geografia: wszelkie wyspy są troszkę inne, przez mieszkańców uwielbiane, a przez tych z zewnątrz traktowane trochę z pobłażaniem, trochę mniej poważnie.

Tak o to Palma de Mallorca ma w sobie wszystko: jeden z największych okrągłych zamków świata, Plaza Mayor, kilkanaście świetnych placyków, stary drewniany pociąg łączący dwa wybrzeża wyspy i gigantyczną gotycką katedrę, niemal przyspawaną do poarabskiego Alcazaru. Świątynia stoi na miejscu meczetu i rzymskich miejsc modłów. Wygląda imponująco, ze splendorem opala się w śródziemnomorskim słońcu. Za nią zaczyna się starówka, wąskimi uliczkami, których układ nie bez powodu przypomina bliskowschodnie labirynty starych miast.

Tutaj panuje niemal wieczny cień i jest trochę chłodniej. Głębiej uliczki robią się coraz szersze i można zacząć podziwiać fasady kamienic. Najpierw będą to małe drewniane wykusze, a potem istne perełki katalońskiego modernizmu. Zdobione balkony, dziwne kształty okiennic, wieżyczki czy ściany wykładane kafelkami.  Wygląda to znajomo, ten styl, te kwieciste wzory, ta ekstrawagancja.

Taka mała siostrzyczka Barcelony

I słusznie. Baleary są bardzo ściśle związane z Katalonią, mają niemal identyczną flagę, ten sam język, różniący się trochę co prawda, ale zrozumiały jak czeski dla Słowaka. Artyści tacy jak Joan Miró, czy wybitni architekci  jak Lluís Domènech i Montaner, a nawet Gaudi często na Majorkę zaglądali i odcisnęli swoje piętno na tym mieście. Podobieństwa do Barcelony to nie tylko kilka budowli i główny deptak La Rambla, ale to cała atmosfera, coś co unosi się w tym mieście. Jest to tak mocne, że nie da się nie myśleć o Palmie inaczej jak o Wakacyjnej Barcelonie, która poza sezonem umie być dużo swobodniejszą i relaksującą.

Do tego jest to wszystko zminiaturyzowane: nie trzeba się męczyć przechodzeniem ogromnych odległości, a i ruch uliczny jest trochę mniejszy. Dlatego Palma nie atakuje intensywnością znaną ze stolicy Katalonii.

Wszystko pięknieje bez nas, turystów

Chyba, że jest to szczyt sezonu, wtedy tego miasta prawie się nie widzi, bo pokryte jest grubą skorupą budek z niemieckim Wurstem, pubów i straganiastych restauracji, gdzie w każdej jest Spaghetti Bolonese i Paella.  Natłok wszelkiego rodzaju handlarzy magnesikami, selfiestickami, piszczałkami i wszystkim innym z czym skojarzyć można kurort. Oraz z nieodzownym tłumem.

I chociaż tego się nie zwalczy to nawet wtedy doceni się to miasto. Jego klasę i styl, gdzie nawet sklep Louis Vuitton wydaje się być we właściwym miejscu, a widok z hotelu Almudaina jest niezmiennie urokliwy (a jedzenie tam beznadziejne).

Informacje praktyczne

Na Majorce miałem okazję być ze świetną laską i super kompanem podróży, którego zawsze cieszy kilka lajków na Instagramie – (jak się tam kliknie to można jej kilka dać ^^

Jeżeli chodzi o kupowanie pamiątek z Majorki to nie warto tego robić nigdzie indziej niż w Palma de Mallorca (chyba, że chce się przywieźć jedzenie, wtedy lepsze są targi).

Niemal wszystkie restauracje oferują paellę i tapas, w większości dość marnej jakości, dlatego warto poszukać rekomendowanych miejsc i restauracji.  Paella to jest danie rodem z Walencji i poza nią je się paellę tej samej jakości co w Polsce (bywa świetna, bywa beznadziejna, nie jest zaś tradycyjna). Jeżeli chodzi o lokalne jedzenie z Majorki trzeba przejść trochę dalej od centrum gdzie restauracje są albo turystyczne (czyt. oferujące to co turyści lubią: spaghetti, paellę, pizzę i steki) albo autorskie ( z reguły trochę droższe). Mi polecono restaurację Cañas y Pintxos przy ulicy 31 Diciembre i ta rzeczywiście oferowała kuchnię Majorkańską, chociaż jej specjalnością przewodnią jest kuchnia z regionu Leon w Hiszpanii lądowej.

Nie polecam zaś jedzenia w restauracji hotelu Almudaina, którą reklamuje portal seemallorca.com. Gotują strasznie, chociaż nie tak drogo jak się można spodziewać, lunch menu to zaledwie 15 euro na osobę za trzydaniowy posiłek. Za to widok z balkonu ich restauracji jest pierwsza klasa i z przyjemnością można wypić tam drinka, chociaż tych też nie robią najlepiej.

Ceny 2018:

Hotel Almudaina: Spaghetti 10.5 euro, Stek 18 euro, Drink 8-9 euro
Cañas y Pintxos: dania lokalne 10.90 sztuka, trzydaniowy lunch menu 16 euro

Hiszpania ma o wiele więcej do zaoferowania. Sprawdź poniżej

Albo może w inne miejsca

2 odpowiedzi na “Rzucając w Palma de Mallorca”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *