O czym to te Filipinki?!
Batumi, ech Batumi.
Herbaciane poooolaaa…. WRÓĆ!
Jakie herbaciane pola? Pomiędzy którym sypiącym się blokiem? Pomiędzy którym budującym się nowym hotelem? Halo?! Pani Filipinko?! GDZIE?!
Biednych Filipinek nie ma co winić, wszak Batumi zobaczyły dopiero po sukcesie swojej piosenki. A nawet jak je widziały, to było to zapewne zupełnie inne miasto niż obecnie.
Dzisiaj jest to miasto impresjonistyczne
Nieziemsko pięknie położone, od zachodu ma Morze Czarne, nad którego taflą co noc topiące się słońce daje niezwykły pokaz. Od wschodu przytulone przez góry, a ich ośnieżone szczyty co i rusz wychylają się zza alejek. Same krajobrazy są tutaj niczym ze snu i dojazd, mimo tego, że absolutnie zakorkowaną jednopasmówką, nadal prezentuje bardzo przyjemne widoki. Zwłaszcza gdy widać z niej reprezentatywny bulwar batumski.
Architektura z daleka…
Na nim prężą się szklane wieże, jedna z nich wzniesiona ku chwale gruzińskiego alfabetu, inna wygląda jak szalona wariacja na temat Pałacu Kultury i Nauki. Ci bardziej oczytani wiedzą, że niedaleko jest fontanna tryskająca czaczą, ruchomy pomnik nieszczęśliwych kochanków Ali i Nino i diabelski młyn. Jeśli jeszcze komuś zdarzy się przyjeżdżać do tego kurortowego miasta wieczorem, wtedy przywita go spektakularna kaskada świateł.
Batumi działa na wyobraźnię dokładnie tak, jak obrazy mistrza Moneta.
Z daleka.
Z dystansu.
…. i z bliska
Bo chodząc po ulicach miasta ze snów Filipinek człowiek zaczyna mrużyć oczy. Jest to niemała metropolia, wszak druga największa w kraju,. W dodatku w ciągłej budowie. Wszystko rośnie, betonowe zbrojenia są wszędzie. Jak grzyby po deszczu wyrastają hotele, kasyna, poprzewracane domy, kolosea, akropole. Blichtr, światełka i pazłotka. Zaś pomiędzy nimi stoją zapuszczone komunistyczne blokowiska,które wielkie hotele wymazują photoshopem ze swoich reklamówek. One też są w ciągłej rozbudowie, tylko, że bez jakiegoś wielkiego przestrzegania BHP. Balkony nagle robią się dodatkowymi pokojami, wielką płytę okleja się blachodachówkami, pustakami i cegłówkami. Wszystko wedle fantazji i potrzeb mieszkańców. Tani błysk kasyn przyćmiewa biedota wylewająca się na ulicy i palcami żebraka stukająca w okna stojących na światłach samochodów.
Czy to znaczy, że Batumi jest brzydkie?
Tak, ale nie wszędzie.
Wystarczy trzymać się najdłuższej promenady w Europie,której odcinek został nazwany na cześć Lecha i Marii Kaczyńskich, zmrużyć oczy na lejący się zewsząd kicz i w Batumi może być całkiem nieźle. Do dwóch ulic w głąb miasta można zauważyć niezwykłe kamienice, letniskowe pałacyki i czar dawnego Batumi, który gdzieś jeszcze jest. Być może trzeba poszukać głębiej, złapać za aparat, uzbroić się w upór i szukać miasta, o którym marzyły młode dziewczyny pół wieku temu. Miejsca pachnącego herbatą i kawą parzoną na piasku.
Dla wszystkich innych Batumi pozostanie jedynie miastem impresjonistycznym.
Informacje praktyczne
Ta mania na budowanie hoteli pokazuje też, że Batumi samo w sobie się nie uczy i wiele upadłych hoteli zostaje z miejsca zamienionych w domy socjalne, co już wygląda dziwnie.
Ruch uliczny w Batumi to potrafi być bardzo dużo negatywnych emocji i trzeba się na to uzbroić.
Fontanna tryskająca czaczą, czyli gruzińskim bimbrem z winogron, podobno jest czynna, ale o tym kiedy leje się z niej czacza nie wie nikt. Tak samo jak ruchome pomniki Ali i Nino, które zbliżają się do siebie podobno codziennie, ale kiedy tego nie wie nikt.
W Batumi jak na kurort przystało jest gdzie zjeść i co wypić. Godnym polecenia jest bar Sunset przy głównej promenadzie, niedaleko restauracji Akropol. Tam oprócz kilkunastu rodzajów drinków w trochę wyższych cenach leci muzyka na żywo, lokalne tańce i śpiewy i można pewnie całkiem miło spędzić tam noc.
Batumi pomimo bycia pięknie położonym nie ma niestety najpiękniejszej plaży. Ta jest kamienista i dość ciężko się zażywa kąpieli przy głównych plażach miasta.
Oczywiście można sobie zafundować przejażdżki wodolotami, paralotniami i wieloma innymi atrakcjami, które wyobraźnia wielkich kurortów oferuje.
Batumi to też mieszanka turystów Rosyjskich, Irańskich i Tureckich dlatego można wiele się po nich spodziewać, ale też znaleźć bardzo dużo dobrych bliskowschodnich restauracji.
Ceny 2018:
1 GEL= 100 tetri= ok. 1,7 PLN
Hotel 4* z widokiem na morze: 349 lari za noc za pokój 4osobowy.
Drinki w Sunset między 12 a 20 lari
Jedzenie w tureckiej restauracji: około 15 lari za danie