Ku Klux Klan filia w Hiszpanii!
Nie ma się innej myśli gdy widzi się rząd zakapturzonych postaci z pochodniami przechodzący przez sam środek największego miasta Majorki.
Zaraz, zaraz!
Ku Klux Klan rozdaje cukierki?
Czy KKK rozdaje cukierki tego nie wiem.
Jestem pewien za to, że ten niezwykły marsz złowrogo wyglądających postaci to jedna z najpiękniejszych tradycji wielkanocnych na świecie.
Nie taka mdła ta Wielkanoc
Nam Wielkanoc kojarzy się głównie z jajkami, rzeżuchą, święconką i tak ambiwalentnymi pojęciami jak “Baranek, który gładzi grzechy świata” i “Wesołego jajka”.
W Hiszpanii natomiast kojarzy się to z procesjami.
Te zaś są tak fascynujące, że w Wielki Tydzień mało co może je przyćmić.
O tym przekonałem się na w Palma de Mallorca.
Folklor w sosie turystycznym
Balearów nie można nazwać oazą tradycji, bo od lat są turystycznie kolonizowane przez Niemców i Brytyjczyków. W stołecznym mieście Palma de Mallorca, podczas gdy u stóp masywnej katedry Sa Seu odgrywana będzie Pasja Chrystusa pozostałe elementy kurortowej flory będą polować na swoje małe zarobki. Tak o to Jezus będzie upadał pod krzyżem w akompaniamencie Indianina odgrywającego na harmonijce ustnej melodie znane stałym bywalcom Ciechocinka, a ociernioną głową niemal uderzy w stoisko z magnesami.
Miasto będzie tłoczne tak jak w jeszcze jeden słoneczny weekend, turyści będą wylewać się z kawiarni, barów i restauracji, a w całym mieście nie będzie zbyt wielu ozdób mówiących o tym, że właśnie odbywa się Wielkanoc. Jedyną różnicą jest fakt, że zamyka się najbardziej znany hiszpański supermarket- Mercadonę. I to aż na trzy dni, bo w końcu Pasqua to najważniejsze święta w roku.
Ciężko w to uwierzyć.
Tym bardziej, że według zwyczaju już w poniedziałek w uroczystej mszy w katedrze uczestniczyć ma sama rodzina królewska.*
Ten brak jakiejkolwiek świąteczności świąt trwa aż do godziny 19 w Wielki Piątek.
Wszyscy spodziewają się hiszpańskich procesji
Wtedy na krawężnikach wąskich uliczek Starego Miasta w rządku będą stały tłumy gapiów rezerwujących sobie co lepsze miejsca z widokiem na procesję. Najpierw będzie słychać bębny, wybijające niemal wojenny rytm, a zza rogu zakręci pierwsza kolumna ludzi ubranych w zasłaniające twarze kaptury, na przedzie niosących krzyż. Pomiędzy nimi dzieci będą uwijać się od pochodni do pochodni, zbierając skapujący z nich wosk.
Po chwili do bębnów przyłącza się orkiestra dęta, a świdrujący dźwięk, krótkiej trąbki odbija się od budynków. Ona ogłasza nadejście pierwszej platformy. Ta jest na kółkach, ale stojący obok mnie mieszkańcy uspokajają: poczekaj na Matkę Boską od Nadzieji. Pod nią pięćdziesięciu mężczyzn nie widząc nic przed sobą, będzie niosło ogromną platformę z figurką maryjną, świeczkami i wielkim baldachimem. Nie widzą gdzie idą, więc muszą polegać w pełni na tym co mówią im ich przewodnicy. Platformy są tak wielkie, że aby wyjść z nimi z kościoła niekiedy muszą zejść na kolana, a jakby tego było mało podrzucają całą konstrukcję ponad własne głowy, a w ferworze krzyczą ¡Viva! Wszystko to w akompaniamencie przejmującej muzyki granej przez towarzyszącą im orkiestrę.
Jest to tradycja, która zapiera dech w piersiach.
Zwykłość jest najpiękniejsza
A najlepsze w niej jest to, że przy całej patetyczności procesji, są one tak bardzo ludzkie, takie zwyczajne i pełne niedociągnięć. Niektórzy pod białymi albami mają buty do biegania, albo i zasunęli na łydki białe getry z logo adidasa i nike, bo widać innych pasujących nie mogli znaleźć. Niektórzy nawet idą boso. Wszyscy gadają, komentują, zaczepiają się. Ktoś przerywa granie na waltorni, bo właśnie zobaczył szwagra w tłumie i musi z nim zamienić chociaż słówko, inni pozują do zdjęć z kuzynką i wracają do orszaku. Mało tego, dwie największe rzeźby maryjne pokłóciły się* i teraz zamiast wspierać się nawzajem, idą w atmosferze konkurencji. I przy całej tej festynowej aurze wszyscy potrafią stanąć w tym jednym momencie na wysokości zadania i zadąć w puzony z całych sił, bić w bębny, a nawet tańczyć z platformą Matki Boskiej.
I to jest ten moment, w który tradycyjne Panades i Rubioles wypadają z ust, a ręce same składają się do oklasków.
*Co nie obyło się bez skandalu,w którym obecna królowa za wszelką cenę chciała uniemożliwić zdjęcie byłej królowej z wnuczkami.
Informacje praktyczne:
Hiszpańskie procesje to tradycja uroczystej prezentacji figur Chrystusa i Matki Boskiej przy jak największym splendorze. Tradycyjnie są to noszone platformy z figurkami z pasji Chrystusa oraz z figurkami Matki Boskiej. Te drugie zazwyczaj są większe i bardziej wyczekiwane przez tłum. Orszak otwierają ludzie w kapturach, a to dlatego, że według tradycji grzesznicy nie byli godni tego aby pokazać swą twarz przy Jezusie i Maryji. Stąd ich złowrogi wygląd, a tradycja ta ma już kilkaset lat.
Kolory alb zakapturzonych postaci różnią się, bo zależą od bractwa/ugrupowania zajmującego się figurkami. Są to organizacje wewnątrz hiszpańskiego Kościoła, kiedyś powiązane z parafiami, teraz raczej z platformami.
*Prawdą jest, że dwie największe i najbardziej imponujące platformy ze sobą nie rozmawiają. Figurytatywnie. Nie rozmawiają ze sobą ugrupowania nimi się zajmujące, a poszło o to,która ma iść ostatnia: większa czy starsza. Tutaj rozmiar miał znaczenie.
Pod figurką Matki Boskiej od Nadziei w rzeczywistości idzie 30 osób, ale to nadal imponujący orszak.
Panades i Rubioles to są dwa tradycyjne wypieki wielkanocne na Majorce: pierwsze to rodzaj kruchego ciasta/paszteciku z mięsem, serem, lub ośmiornicą. Drugie to słodkie wypieki w kształcie pieroga z kruchego ciasta z twarogiem bądź dżemem z dynii.
Muszę się przyznać, że niektóre zdjęcia są z Madrytu, ale które to tego nie powiem. Za to postawię coś z Uber Eats osobie, która pierwsza zgadnie jakie to zdjęcie 😉
W Poniedziałek Wielkanocny hiszpańska rodzina królewska tradycyjnie bierze udział we mszy w katedrze w Palma de Mallorca.
Ceny 2018
Panades- 2-2,5 euro sztuka
Rubioles- około 1-2 euro sztuka.
Procesje za darmo.