Kategorie
Rzucając w miejsca

Rzucając w Gironę

Jedyny problem z Gironą to to jak się wymawia jej nazwę. Można po polsku, albo po hiszpańsku (chirona) albo (cherona) albo jeszcze po katalońsku (żerona) czy (żirona). Nieważne jednak jak się wymawia, ani czy w końcu wymawia się to poprawnie. Najważniejsze to tu przyjechać.

4 min czytanka

Girona? Żirona? Chirona? Cherona?!
Jak to się kur***czaku wymawia?!
Z resztą nieważne! Jedziemy do Barcelony, chramolić tę Cheronę!

Nie jeden turysta tak pomyślał, oj nie jeden. Nie jedna osoba lądując na lokalnym lotnisku uznała, że nie ma sensu zaprzątać sobie głowy jakimś miasteczkiem, gdzie pewnie nawet pies z kulawą nogą się nie zatrzymuje.

Głupi byłby to pies.
Girona jest śliczna. Girona jest taka mała, ciasna, trochę pokręcona, kolorowa, urocza i mega katalońska.

Pobarcelońskie odetchnięcie

Nic wielkiego tutaj się nie dzieje i nie po wydarzenia kulturalne się tutaj przyjeżdża. Dlatego idealnie nadaje się na ostatni przystanek po pobycie w hucznej, tłocznej Barcelonie, w której wydarza się aż za nadto. To miasteczko otworzy przed takim wycieńczonym turystą ramiona. Tutaj nie ma nic co trzeba zobaczyć. Dające przyjemny cień Ogrody Niemieckie, czy Zejście Francuskie oferują ławeczki, na których można się zatrzymać i korzystać z tego, że tutaj czas płynie dwa razy wolniej niż przez ostatnie dni. Tu i tam będzie wieża obronna, tu i ówdzie wieżyczka kościoła, jakiś przyjemniejszy placyk jak ten przed Muzeum Sztuki, a na każdym kroku będą schody.

W Gironie siada się w piwnicach kawiarni, żeby bezpiecznie schowanym od słońca oglądać zdjęcia z ostatnich dni. W Gironie siada się w ogródkach restauracji, gdzieś pod jednym z ogromnych drzew. Wtedy zamawia się piwo Alhambra i się odpoczywa. Później chodzi się po mostach przewieszonych pomiędzy kamieniczkami. W tych budynkach pochowane są restauracje o takich subtelnych nazwach jak “upa Lwa. W wąskich uliczkach Girony  pachnie też wypiekami.

Ciastkowo

Pireneje nie sięgają do Katalonii i dzięki temu niestrudzeni amatorzy cukiernictwa od zawsze mogli intensywnie handlować z Francuzami. Dzięki tej bliskości można powiedzieć, że sławny ostatnio region ma jedne z najlepszych ciast i ciastek w całej Hiszpanii. Nie tylko tych standardowych, takich jak croissanty, czy magdalenki. Nawet nie turrón, czyli  rodzaj nugatu z migdałami. Tylko takich wyjątkowych jak coca de avellana, czyli rodzaj wyrośniętego ciasta. Albo bardzo długie i cieniutkie wypieki z ciasta francuskiego, z wierzchu przykryte budyniem, czekoladą, czy pomarańczami. Nawet wypieki z anyżem wyglądają cudnie.

Ogólnie bez kłopotów

Jedyny problem z Gironą to to jak się wymawia jej nazwę. Można po polsku, albo po hiszpańsku (chirona) albo (cherona) albo jeszcze po katalońsku (żerona) czy (żirona). Nieważne jednak jak się wymawia, ani czy w końcu wymawia się to poprawnie. Najważniejsze to tu przyjechać.

Informacje praktyczne

Idąc w prawo od wejścia do pordzewiałego budynku galerii sztuki dochodzi się do kawiarni La Fabrica. To taka hipsterska kawiarnia fanów…kolarstwa. W środku jest prosto, aczkolwiek z gustem, urządzona sala, na zewnątrz stoliczki i poduszki, które można położyć na stojących obok wejścia schodach. W łazience jest plakietka startowa z Tour de Pologne, a w karcie znajdują się lekkie śniadania na grzankach z tostami, czy świetne kawy. Najciekawszą było „dirty chai” czyli esspresso z mieszanką hinduskich przypraw, herbatą i spienionym mlekiem. Trochę ostre, trochę słodkie, i trochę niespotykane. Przy barze jest książka kucharza, który tak jak i właściciele kawiarni jest maniakiem kolarstwa i który podaje przepisy z kolarskiej diety. A obok niej stoją ciasta, ciasteczka, croissanty i inne rzeczy, które pewnie skutecznie tę dietę psują.

Restauracja Doll, która może  nie przyciąga cenami, ale za to ma dobre jedzenie, świetny ogródek i doskonałe piwo Alhambra, a w karcie obok ceny każdego dania jest propozycja, które piwo by najlepiej do niego pasowało. Ciekawostką jest przystawka z placków ziemniaczanych z kaczą wątróbką i piersią. I do tego czerwone piwo.

Dworzec pociągowy jak i autokarowy to nowoczesna budowla, jest jednak dość opustoszała, a poruszanie się po tym miejscu jest strasznie skomplikowane. W dodatku informacje turystyczne nie są zbyt pomocne. Gdy szuka się autokarów na lotnisko, niemal wszystkie informacje powiedzą, że informacja turystyczna służy do informowania o pociągach i że o autobusach nie wiedzą nic. Kupienie biletów autokarowych to też skomplikowana sprawa, informacji o tym skąd i kiedy odjeżdżają autobusy też ciężko szukać na ekranach, czy na nieistniejących rozkładach jazdy. Cóż, Katalonia jednak nie ma kultury tak różnej od tej hiszpańskiej.

Hiszpania ma o wiele więcej do zaoferowania. Sprawdź poniżej

Albo w inne miejsca

2 odpowiedzi na “Rzucając w Gironę”

Podpisuję się pod tekstem w 200%- za siebie i córkę- Girona była „przypadkiem” a okazała się GWOŹDZIEM PROGRAMU!!! Jest cudowna! Polecam każdemu jako OBOWIĄZKOWY punkt w Hiszpanii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *