Kategorie
Rzucając w miejsca

Rzucając w Tbilisi

W Tbilisi są niemal wszyscy młodzi ludzie w kraju, dziki ruch uliczny, parowe łaźnie pachnące rozgotowanym jajcem i cała masa… balkonów.

5 min czytanka

Co to jest? Są tutaj niemal wszyscy młodzi ludzie w kraju, dziki ruch uliczny, parowe łaźnie pachnące rozgotowanym jajcem i cała masa balkonów?

Tak, to jest właśnie Tbilisi. Stolica Gruzji i jednocześnie miasto akumulujące połowę mieszkańców całego kraju i tak na oko jakieś 85% żyjącej w nim młodzieży. I jak na stolicę przystało jest reprezentatywne.

Kręta droga do centrum

Z tym, że do tej reprezentatywności to najpierw trzeba przejechać przez dość dziki ruch uliczny, gdzie trąbienie klaksonów i wyprzedzanie na zakrętach tak i od wewnętrznej jak  i od zewnętrznej jest częstsze niż na torze Monza. W dodatku co i rusz na głównym torze (bo o żadnej ulicy tutaj nie myśli się inaczej jak o tracku do Formuły 1) pojawia się żółty non-safety car czyli autobusy transportu publicznego. A właściwie trochę większe dostawczaki z siedzonkami w środku i panią, która pilnuje aby wsiadający skasowali bilety na czas.

Być może dojazd do centrum celowo ma przebiegać w takich warunkach, bo człowiek jak już wysiądzie z własnego samochodu, czy z żółtej poczwarki, to instynktownie docenia to jaki piękny jest świat z perspektywy własnych nóg. Wtedy to Tbilisi podstawia mu całkiem zgrabne kamieniczki,  którymi można się pozachwycać. Głównie dlatego, że owszem są to kamienice i owszem można nawet zgadywać w jakim okresie wybudowane, ale każda z nich wygląda inaczej niż to co się dotychczas widziało. Tutaj widać, że Gruzja wyrosła na skraju dwóch kontynentów i kilkudziesięciu kultur. Style się mieszają, kolory przenikają, wzory przechodzą z pasków, w kratki, w kropki i ornamentacje. Wszystko bez ostrzeżenia, z budynku na budynek. W tym tkwi urok Tbilisi, to jest takie swojskie miasto, a jednocześnie zupełnie inne od tych, które się zna.

Miasto warte nerwów

Tbilisi zyskuje najbardziej gdy zostanie się tutaj na regenerację po bezdrożach gruzińskich gór. Znajdzie się tutaj wszystko, czego tak brakowało w lasach i górach. Ładnie ubranych młodych ludzi, nowoczesne budynki (udane i nieudane, takie jak słynny Most Pokoju i ogromne metalowe “tuby z dupy”), stylowe restauracje i genialnie zaprojektowane hotele. Na ulicach czuć głód. Głód za rozwojem, eksperymentami i przynależnością do Europy. Taki dziwnie znajomy głód. Może to i gówniacka perspektywa, ale Tbilisi jest całkiem dobry miejscem do odpoczynku.

Dobrze usiąść w restauracji, która byłaby modnym punktem zarówno w Nowym Yorku, Londynie, Warszawie jak i Tbilisi, serwującym gruzińską kuchnię w iście globalnym stylu. Wejść do hotelu, który jest stylowy a nie batumsko-pretensjonalny. Porozmawiać z ludźmi po angielsku i iść nocą po pięknie oświetlonym mieście, a nie między opustoszałymi budynkami narodzonymi za czasówi Józefa S.

Widok na Tbilisi i Tuby Z Dupy

Och taaak….łaźnie

Szczyt katharsis następuje w unikalnym miejscu w samym sercu Tbilisi. Gorące łaźnie, w których termalna woda, spływająca spod okolicznych gór, jest silnie nasycona siarką. Lecz warto przebić się przez chmurę pary o zapachu jajka i zanurzyć się w gorącej wodzie w jednym z budynków przykrytych śmiesznymi kopułkami.

Tak odnowionym i psychicznie i fizycznie, Tbilisi jawi się kumplem podczas gruzińskich wojaży. To jest miejsce, któremu z łatwością życzy się dobrze. A i z odrobiną pomocy ma szansę stać się jedną z ładniejszych stolic Europy.


Poważnie

Informacje praktyczne:

Gruzja to jest kraj, w którym jedzenie i usługi są dość tanie, natomiast nie warto tutaj przyjeżdżać na zakupy, ponieważ wszystkie zachodnie marki są sprzedawane po cenach wyższych niż na zachodzie.

Taksówkarze lubią oszukiwać i jechać do domu okrężną trasą, a w dodatku udawać, że nagle nic nie rozumieją, nawet jeśli pokaże im się na Google maps, że jadą sobie dookoła.

“Tuby z dupy” to moja wesoła nazwa na dwie wielkie metalowe tuby wychodzące z klifu poniżej pałacu prezydenckiego, które świetnie widać na zdjęciach. Pasują do otoczenia jak pięść do oka, ale w miły sposób pokazują gruzińską chęć do modernizacji wyprzedzającą trochę ducha planowania. Są to zaś sale konferencyjno-koncertowe.

Tbilisi to świetne miasto na weekend ze względu na to, że jest bezpieczne, ładne i ma bardzo dobrą bazę gastronomiczno-hotelarską, a wszystko to w dość małym centrum. My jedliśmy w restauracji EZO, która oferowała dania kuchni gruzińskiej, w dość normalnych cenach i w całkiem gustownie urządzonym „zewnętrzu”.

W Gruzji jest bardzo dużo przykładów „ukrytego bezrobocia”, czyli zawodów utworzonych sztucznie aby utrzymywać stopę bezrobocia na niższym stopniu niż w rzeczywistości. Tak o to w wielu autobusach miejskich Tbilisi można zobaczyć ludzi w specjalnych kamizelkach zatrudnionych przez przewoźnika aby przypominać ludziom o kasowaniu biletów. Natomiast nie są oni „kanarami”.

Ceny 2018:

1 GEL= 100 tetri= ok. 1,7 PLN

bilety autobusowy 50 tetri
wstęp do łaźni od 5 tetri publiczne (ryzykowne) i między 55 a 150 lari za prywatne pokoje od 2 do 5 osób
jedzenie w restauracji EZO to mniej więcej 8 do 15 lari za przystawki i między 12 a 30 lari za dania główne, 25 lari za litr wina
kolejka górska to 3 lari za przejazd
kwiaty na ulicy to 1 lari za różę
kawa to około 5 lari
piwo też około 5 lari
taksówka z centrum na jedno z blokowisk około 5-7 lari za 10 minut trasy

Albo może w inne miejsca:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *