Po wizycie w Izraelu okazuje się, że polskim prawicowym organizacjom bliżej do Żydów niż same pewnie chciałyby przyznać. Kto by pomyślał.

Po wizycie w Izraelu okazuje się, że polskim prawicowym organizacjom bliżej do Żydów niż same pewnie chciałyby przyznać. Kto by pomyślał.
Jedzeniem łatwo jest się zachwycić gdzieś w drodze, gdzieś na ulicy, po prostu, w Izraelu dobrze jest jeść sobie samemu z ręki.
Jerozolima to jedno z najbardziej inspirujących historię miast na świecie i patrząc na jego wzgórza, można być pewnym, że zapadnie gdzieś w pamięci.
Natomiast być w Izraelu i nie wykąpać się w Morzu Martwym to jak nie zjeść pączka w Tłusty Czwartek.
Można, ale po co?
Tel Aviv musi trochę spokornieć i zrozumieć, że nie jest tak hipsterski jak Berlin, tak zmienny jak Barcelona, ani tak wyluzowany jak Amsterdam.