Kategorie
Rzucając w miejsca

Rzucając się w sam środek Buenos Aires

Warto dać się Argentyńczykom nachwalić, naopowiadać i napuszyć. Warto pokiwać głową i otworzyć usta ze zdziwienia…a potem, po cichutku usiąść przy stoliku przed kafejką, czy na ławeczce obok obelisku i zdać sobie samemu sprawę z tego jak wiele magii ma w sobie to miasto.

6 min czytanka

Najsłynniejszy obelisk w Buenos Aires

Pomnik ku czci żołnierzy walczących o Falklandy

Ateneo Grand Especial – teatr zamieniony w księgarnię

Ateneo Grand Especial – teatr zamieniony w księgarnię

Ateneo Grand Especial – teatr zamieniony w księgarnię

Casa Rosada – siedziba prezydenta

Casa Rosada – dziedziniec

Casa Rosada – wnętrze

Budynek Parlamentu

Warta przed Ministerstwem Obrony Narodowej

Wyprowadzanie psów w Buenos Aires

Teatro Colón

Modernizm w Buenos Aires

Microcentro

Bezdomność w Buenos Aires

Most w Puerto Madero

Wnętrze Teatro Colón

Cafe Tortoni i śpiewający Lenin

Katedra w Buenos Aires

Most w kształcie kobiecej nogi

Najpierw słów kilka o argentyńskiej skromności

Argentyńczycy uwielbiają się przechwalać i porównywać do najsłynniejszych miast świata.

Stąd, gdyby po centrum Buenos Aires oprowadzałby nas rodowity Argentyńczyk mogłoby to wyglądać w ten sposób:

Budynki nie bez powodu nadały miastu przydomek Paryża Południa- nigdzie indziej w Ameryce nie odwzorowano tak stolicy Francji… O! a tutaj jest jedna z najważniejszych oper globu! To jest zaś najszersza ulica świata (nawet w USA takiej nie ma), to jest różowy dom (bo biały zarezerwowali Amerykanie), tam zaczyna się najdłuższa ulica świata (taką też mamy, chociaż nie umiemy udowodnić), a za tobą to jest ten park, w którym zebrano najważniejszą armię Ameryki Południowej, a i w tej kawiarni przesiadywał Julio Cortazar.

Kilka kroków dalej lądowało UFO i przekazało Harremu Potterowi pierścień aby wszystkim rządzić…

Nie da się ukryć, że Argentyńczycy mają pewien kompleks, za który nie znosi ich reszta kontynentu. Nie da się ukryć… Ba! Oni sami na środku najszerszej ulicy miasta postawili ogromny, falliczny obelisk pełen masońskiej symboliki! A na przeciwko niego śpiewającą do mikrofonu Evitę Perón…

Bo Buenos Aires to czasem taki ładny nastolatek bez przerwy napinający mięśnie.

W Pałacu Prezydenckim przewodniczka zaśpiewa odę do obrazu, w którym ojciec narodu San Martin stoi w tej samej pozie co Napoleon. Poważni strażnicy będą pilnować prezydenckich popiersi, a w sąsiedniej katedrze będą na baczność czuwali przy sarkofagu tegoż San Martína. Ta katedra to oczywiście najważniejsza w całym nowym świecie, bo tu urzędował jedyny amerykański papież, kardynał Bergoglio.

I widząc rozdziawione usta turystów, aż puszą się z dumy.

Tylko, że zazwyczaj wycieczka kończy się tak, że przewodnicy przegapili, to co przyjezdny widzi od razu.

To co widzą turyści

a

Casa Rosada (dosłownie Różowy Dom)  to pałac prezydencki, który w rzeczywistości był siedzibą poczty. W środku rzucają się w oczy popękane ściany i łuszcząca się złota farba na siedzeniach. Najważniejszym w nim miejscem zaś okazuje się niepozorny balkonik, z którego Maradona wznosił zdobyty Puchar Świata, papież pozdrawiał tłumy, Peron i jego żona je uwodzili, a Madonna z niego śpiewała. Słowem każdy pokazywał narodowi, to co umiał najlepiej. Wizyta Sashy Gray jest podobno przez dużą część populacji wyczekiwana.

Katedra zszokuje tym, że wygląda bardziej jak nowojorska giełda, chociaż może to dostatecznie wymowne…

Jako przewodnicy Argentyńczycy wolą niezauważać zupełnie prowizorycznych domków z kartonów i płyt chodnikowych, które bezdomni wymownie zbudowali na przeciwko parlamentu.  Tak jak i faktu, że Teatro Colón nigdy nie będzie ważniejszy od The Met, czy La Scali. Za to wejście na zobaczenie wysokiej (dosłownie) sztuki kosztuje grosze, a widok z szóstego piętra na deski sceny przyprawi o lekki zawrót głowy. To trochę jak oglądać osiedlową dramę na trzepaku z balkonu wieżowca. Tylko tutaj perfekcyjna akustyka, sprawia, że nigdy nie używa się głośników. A jeśli taki teatr nie zdoła wbić się w pamięć, to zrobi to El Ateneo Gran Splendid, czyli teatr przerobiony na spektakularną księgarnię.



Skupiając się zaś na tym jak dobre francuskie jedzenie serwuje się w restauracjach w Puerto Madero czy jak bardzo ich kawiarnie przypominają te z Montmartre Argentyńczycy totalnie mijają się z tym co Boskie Buenos ma naprawdę magiczne.

Buenos Aires wznosi się jednak ponad przechwałki

Z tych kawiarni najlepiej skusić się na croissanta, uroczo zwanego półksiężycem i zrobić sobie zdjęcie z figurką śpiewaka co wygląda jak Lenin i stoi przed Cafe Tortoni. Potem warto zejść do modnego Puerto Madero, ale nie po danie z żabich udek, ale po to aby usiąść w jednym z barów i pozwolić aby piwo podlewało wyobraźnię, gdy spojrzy się na most w kształcie kobiecej nogi, wygiętej tak jak podczas tańczenia tango.

Warto dać się Argentyńczykom nachwalić, naopowiadać i napuszyć. Warto pokiwać głową i otworzyć usta ze zdziwienia…a potem, po cichutku usiąść przy stoliku przed kafejką, czy na ławeczce obok obelisku i zdać sobie samemu sprawę z tego jak wiele magii ma w sobie to miasto.

W samym centrum powoli dociera dlaczego jest to Boskie Buenos.

Informacje praktyczne:

Ze spacerowaniem po Microcentro po zmroku trzeba uważać, roi się tu od bezdomnych i drobnych przestępców, ale także od niezmordowanych i głodnych imprezowiczów, więc będąc w grupce nic się nie dzieje.

Bilety do teatru najlepiej rezerwować przez Internet, ale można też je zakupić w kasie, najtańsze miejsca to są te najwyżej, ale są to też miejsca gdzie dźwięk się najlepiej roznosi.

Można odbyć wizytę z przewodnikiem po Casa Rosada, jednak można ją tylko zarezerwować przez internet, wprowadzając wszystkie swoje dane łącznie z numerem paszportu, który będzie dokładnie sprawdzany.

Ze względu na pasję Argentyńczyków jaką są marsze, strajki i protesty plaza del Mayo jest wiecznie otoczony stalowym płotem oraz plakatami protestujących, a w dodatku te zbiorowiska oznaczają niemal codzienne problemy z transportem.

Av. 9 de Julio, czyli najszersza ulica świata może być trochę oszałamiające, zwłaszcza podczas przechodzenia na drugą stronę ulicy oraz szukania autobusów.

Odległości nie mierzy się w metrach, ani w czasie potrzebnym na dojście ale w blokach, czyli odcinkach pomiędzy skrzyżowaniami, które mierzą około stu metrów

Ceny:

Bilety do teatru od 50  pesos (12,5 zł) do kilku tysięcy, w zależności od miejsca i spektaklu. Wizyta w teatrze z przewodnikiem 300 pesos. (75 zl)

Kawa w Cafe Tortoni od 30 pesos (7,5 zł) za espresso, croissant 15 pesos (ok 3,3 zł).

Buenos Aires to zaledwie początek.
Jest tutaj i w promieniu kilku tysięcy kilometrów (!) mnóstwo do zobaczenia.
Wybierz z pośród tytułów, nie pożałujesz 😉

Albo może w inne miejsca:

3 odpowiedzi na “Rzucając się w sam środek Buenos Aires”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *