Kategorie
Rzucając w uczucia

Rzucając w miejsca, w których będzie się mieszkać

Pojechać z kimś w miejsce gdzie chcą zamieszkać to najbliższe przechadzki po ich snach. Zamieniasz się w Alicję podczas gdy ten zakochany królik oprowadza cię po swojej krainie czarów.

3 min czytanka

Na początku to nie było nawet słowo.
Na początku był zachwyt.

To miejsce najpierw jest nawet lepsze niż się je sobie wyobrażało. Owszem jego ulice i te sławne place wyglądają trochę inaczej niż na zdjęciach, ale to nie jest to pełne zawodu inaczej, tylko to inaczej,  kiedy mówi się w głowie czyli TO tak wygląda! Każde drzwi zapraszają do tego, żeby w nie zajrzeć, ale nawet nie zaglądając nie czuje się, że coś się traci, bo i tak jest niesamowicie. Ale nie jest to niesamowitość, która imponuje i onieśmiela, tylko niesamowitość, która łapie za rękę i prowadzi w nowe zakątki, które z miejsca stają się znajome i już rwą się do tego aby być swojskie.

To są subtelne różnice, zbyt delikatne aby zdawać sobie z nich od razu sprawę. Dlatego okrzyk, że chce się tu mieszkać przychodzi wydaje się spontanicznie i jest niewytłumaczalny w obliczu pytania dlaczego?

Nie musi się tego tłumaczyć, to się po prostu czuje.

Potem jest uśmiech. Człowiek bezwiednie uśmiecha się do tego miejsca, szepcze, chociaż nie na głos, że dobrze, że ono tu jest. I że zaraz Ty w nim będziesz. Już zaraz, bo w głowie rodzi się obietnica.

Ta obietnica z czasem robi się wiążąca. Posiłkuje się wspomnieniami po powrocie, zwłaszcza tymi zamienionymi w opowieści o tym miejscu. Ta obietnica grzeje wypiekami na twarzy, towarzyszącymi relacjom z wizyty tam. Ta obietnica, łaskocze opuszki palców wbijające w klawiaturę literki odpowiadające jego nazwie. To obietnica ociera się jak kot o myszkę, którą scrollujemy przez kolejny o nim artykuł.

Ta obietnica wije sobie kokon podczas rozmarzonego przeglądania zdjęć i łapania się za książki, filmy czy gry osadzone akurat tam. W miejscu, w którym będzie się mieszkać. Ta obietnica pcha nas jeszcze raz z powrotem. Najlepiej z kimś, kto jest nam bliski, trochę chcąc zobaczyć w ich oczach odbicie naszego zachwytu. Pojechać z kimś w miejsce gdzie chcą zamieszkać to najbliższe przechadzki po ich snach. Zamieniasz się w Alicję podczas gdy ten zakochany królik oprowadza cię po swojej krainie czarów. Pokazuje wszystkie dziwy, które dla nich są żywcem wyjęte z bajki. Każdy posiłek tam, to dla nich jeszcze jedna herbata z kapelusznikiem, gdzie mogą znowu być oniemieli. Chodzić z kimś takim, to jakby spacerować z własnym promykiem słońca, bo tak bardzo chcą, żebyśmy zobaczyli to miejsce w jak najlepszym świetle, a ono bije w ich sercach nieskończoną energią.

Obietnica wykluwa się potem jako plan, ledwie uchwytny niczym motyl, ale jednak dającym skrzydła. Ten plan to jedyna rzecz, której nie wolno leczyć żadną terapią bo musi zakończyć się próbą. Próbą tam zamieszkania.

Próbą trochę naiwną, taką, po której zostaje trochę siniaków i nieprzyjemne pieczenie na policzku, kiedy wydaje się, że to miejsce wcale nie chce aby w nim zamieszkać. Kiedy nie udaje się znaleźć pracy, albo towarzystwa, albo czasem siebie w tym nowym świecie. To jest próba, którą jednocześnie się podejmuje i jest się na nią wystawionym. Ona wcale nie jest łatwa, ale dla uczucia zrodzonego w zachwycie, odchowanego w obietnicy i zakończonego planem, taka próba niezależnie od swoich rozmiarów nie umie wcale odstraszyć. Wręcz przeciwnie, ona karmi nowy, lepszy plan całymi garściami determinacji.

Bo to jest miejsce, w którym się będzie mieszkać.

Albo rzuć się w inne uczucia

Autor: Beret

Autor bloga rzucajacberetem.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *