Kategorie
Rzucając w uczucia

Rzucając w szczęście

Szczęście ma wybitnie ciężki charakter. Nigdy nie przychodzi w wyznaczone miejsca, jeszcze rzadziej w oczekiwanych godzinach. I doskonale o tym wie i wykorzystuje fakt, że jesteśmy w stanie wszystko mu wybaczyć.

3 min czytanka

-To jest to!
Wykrzyknął. Wyszeptał. Pomyślał. Usłyszał. Przemilczał.
Poczuł.

Najlepiej jest jak już się wie, co to jest, co wcale nie jest takie oczywiste. Nazywanie  uczuć na pewno jest trudniejsze niż ich odczuwanie, a zwłaszcza, jeśli chodzi o szczęście. Ten moment, kiedy nawet szyją się nie chce ruszyć, żeby go nie strzepnąć z ramion. Ten widok, gdzie oko jakby rozróżnia więcej kolorów. Ta chwila, kiedy całe ciało radośnie skacze, a żaden mięsień się nie porusza. To jest to!

Niemal każda zakurzona półka dźwiga na sobie dziesiątki książek, gdzie to uczucie jest opisane. Filmów ze szczęśliwymi ludźmi jest więcej, niż tych atramentowo smutnych. I mimo, że to szczęście tam jest takie nieprawdziwe, nierealne, takie w swej sztuczności… nieszczęśliwe, to dobrze, że ono tam jest. Nawet takie sobie, rodem gdzieś z holywoodzkich piwnic. Bo inaczej za łatwo byłoby w zupełności o nim zapomnieć i trzymać się kurczowo jakiejś tęsknoty, że kiedyś było, ale już nie ma. Bo jeśli nie umie się tego uczucia zauważyć to ono zapisuje się w pamięci jakimiś dziwnymi wyblakłymi literami, których nigdy nie można odnaleźć.

Szczęście ma wybitnie ciężki charakter, a umówić się z nim na spotkanie, to rzecz równie bezsensowna co obrzucanie Szwecji kamieniami z plaży w Mielnie. Nigdy nie przychodzi w wyznaczone miejsca, jeszcze rzadziej w oczekiwanych godzinach. I doskonale o tym wie i wykorzystuje fakt, że jesteśmy w stanie wszystko mu wybaczyć.

A za to żeby je odwiedzić to zazwyczaj jest cała ekspedycja.
Taka podróż to 80% zawodów, zmęczenia i nieudanych planów. Ukradzione portfele, zgubione dokumenty i szczoteczki do zębów. Spóźnione pociągi, ukryte koszta, przepocone koszulki. Stres, nerwy i frustracja. 19% jest dokładnie takie jakie miało być. To są wszystkie ptaszki przy liście życzeń. Pocztówkowe krajobrazy, przewidywani ludzie, jedzenie wedle oczekiwań. Lecz to nadal nie jest to. Niby jest dobrze, ale raczej każda z tych rzeczy chodzi w bluzie z napisem OK, niż w koszuli szytej na miarę.

Szczęście leży w tym jednym maleńkim procencie. W niczym więcej, ani nigdzie konkretnie. Znienacka zasłania dłońmi oczy i szepcze zgadnij kto to? I wiesz, że to jest szczęście.
To jest jak znowu spotkać starego dobrego druha.

Z tym, że to też nie jest taka podróż, w której koniecznie trzeba się wdrapać na pokład odrzutowca, złapać stopa, czy wsiąść do pociągu. Można to wszystko zrobić i szczęścia w ogóle nie znaleźć.

Można odbyć podróż z kuchni na kanapę i stanąć z nim twarzą w twarz.

Nie ma przepisu na szczęście i nigdy nie było, a nawet coś karze myśleć, że gdyby taki istniał to nikt by się nim nie podzielił.

Jest taka jedna metoda: szukać.
To taki banalnie prosty sposób: iść naprzód i co kilka kroków zatrzymać się i zadać sobie pytanie: czy to jest już?

Próbować różnych smaków, patrzeć na nowe rzeczy, dotykać je palcem wskazującym i poznawać ludzi.
Wtedy znowu zadać to pytanie.

I jeszcze raz wyruszyć.

Zapełniać listę małych rzeczy, patrzeć na swoje opalone stopy, opierać się o barierki, siadać na krawężniku, aż nagle:

-To jest to!

To nie jedyne uczucie jakie towarzyszy w podróży! Sprawdź jeszcze inne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *