Palermo rzeczywiście nie ma zbyt wiele do zaoferowania za dnia za wyjątkiem korków, remontów i pyłu. Z muzeów w okolicy to przewodniki na siłę wpychają Muzeum Evity Perón, gdzie na kilkudziesięciu wieszakach wiszą najdroższe kreacje europejskich mistrzów mody z Diorem na czele. Całkiem pokaźnie jak na sławną filantropkę, po której miała płakać cała Argentyna.
Palermo zaczyna się wieczorem
Jednak jak przyjeżdżać do Palermo to wieczorem, jak oglądać sukienki to kreacje noszone przez kobiety Buenos Aires. Szare, sypiące się budynki, dziurawe chodniki i poprzewracane śmietniki noc zamiata miotłą pod dywan. Ze stacji metra, z autobusów, z taksówek, na rowerach i deskach przybywają wystrojeni ludzie. Oczywiście klimat sprzyja raczej dwudziestolatkom i to najlepiej takim, którzy swoje drogie i markowe telefony równoważą wąsami i podartymi ubraniami. Słowem hipsternia. I jest to miejsce idealne no rozwijanie się tego typu kultury.

W Palermo znajdzie się najlepsze w mieście murale i graffiti, bardzo często w patiach hosteli, albo na dachach restauracji. Gdzieś się skrywa ogromna Frida Kahlo ze zmarszczoną monobrwią, kilka bloków dalej Alicja wpada do krainy czarów, lub wilk jest obdzierany ze skóry. Tutaj poukrywane są małe galerie sztuki, antykwariaty, kluby winiarskie, knajpy i boliches, czyli kluby nocne.
Życie nocne krąży między dwoma głównymi placami: Plaza Armenia i Plaza Serano. I to dosłownie krąży, grupki z każdą godziną coraz bardziej pijanych osób wędruje ulicami Palermo całymi nocami w poszukiwaniu albo jedzenia albo baletu.
Spacery napędzane procentami
I można sobie tak łazić i łazić, póki sił w nogach i alkoholu we krwi, bo to jest najbezpieczniejsza dzielnica Buenos Aires jeśli chodzi o wieczorową porę. A nie wygląda. Z resztą takich dziwnych trików i sztuczek Palermo ma więcej w rękawie. Znajduje się tutaj mnóstwo restauracji, ogrom barów i piwiarni, a także prawie wszystkie kluby w mieście, które o dziwo dosyć łatwo przegapić. Przez co nocami głównie się tutaj wędruje.
Są takie miejsca jak Burger Joint, czyli nieludzko zatłoczona knajpa z burgerami. Na wystawce chwalą się, że ich bułka z mielonym znalazła się na liście 29 najlepszych na świecie. Restauracja jest hałaśliwa, buzuje życiem jak ul, ściany są brudne i zabazgrane markerami, a toaletę rozpoznaje się dzięki temu, że są tam drzwi do kabin.
Nie jest tu obrzydliwie, to taki celowy zabieg luzackiego niedbalstwa. Burgery podawane w aluminiowych tackach też mają nie zdradzać tego, że są naprawdę wymyślnie przygotowane. Są tutaj takie wariacje smakowe jak jamaican, czyli burger z ananasem, serem i bekonem, beirutpodawany w chlebie naan, z jogurtem i miętą, mexicano czyli wersja pikantnego burgera z guacamole, oraz propozycje z kozim serem, roquefortem, czy zwyczajne klasyczne.
Do tego piwo lub sangria, obsługa drąca się przez megafon, żeby wywołać Twoje imię, oraz fontanna na tyłach ogródka, na której brzegu się siada i pożera to cudo.
Bez serwetek i manier, kilka minut czekania i patrzenia jak inni pochłaniają te mięsne delicje zamienia człowieka w jamochłona.
Ceny 2016:
Noc w hostelu około 250 pesos (ok. 60 zł)
Burger z frytkami w Burger Joint ok 120 pesos (30 zł)
2 odpowiedzi na “Rzucając w Palermo”
[…] Historia ulokowała ją specjalnie na przeciwko Boskiego Buenos. Po całej nocy szaleństw w Palermo czy San Telmo, zamiast cierpieć w hotelowym pokoju warto się wybrać na statek i skierować się […]
[…] jest obszerna i ciągnie się od dworca Retiro aż po Palermo, jednak można spokojnie do niej się przespacerować z […]