Są takie momenty, które wszyscy dobrze znamy. Momenty, kiedy niebo usiane gwiazdami wydaje się jeszcze głębsze, tak jakby było atramentową falą tuż nad twoją głową. Taką falą, która jeszcze się nie przełamała, ale która rośnie przed twoimi oczami budząc w tobie narastające przerażenia, ale jeszcze nie panikę. Ta fala wydaje się jeszcze większa, gdy nie potrafisz rozpoznać żadnego z niej gwiazdozbioru, jak morze, po którym nigdy nie pływałeś. Tak bym opisał tęsknotę. Zimną i słoną. Wydaje mi się, że niejedna osoba to uczucie zna, bo jak wszystkie ludzkie uczucia, żadne nie jest moje tylko na własność. Niezależnie od tego jak bardzo by mnie przepełniało, wiem, że ktoś jeszcze, chociaż raz coś takiego przeżył. Bądź przeżyje.
Nie chcę tymi słowami nikogo urazić. Piszę po to aby powiedzieć swoim bliskim, że pomimo, że bycie tak daleko daje mi mnóstwo szczęścia ich brak bywa dotkliwy. Nie jestem tutaj sam, ani tym bardziej nie jestem tutaj porzucony, opuszczony ani zapomniany. Każdego dnia przekonuję się o tym jak niesamowitym gatunkiem jest człowiek i ile dobrego serca oraz uśmiechu można dostać nawet na końcu świata. Czuję się szczęśliwy tak jak przedszkolak z naklejką i laurką biegnący do domu, żeby się tym pochwalić.
I tutaj wpadam w to morze gwiazd. Nie mam gdzie pobiec żeby się pochwalić. Dzięki magom XXI wieku mogę o tym opowiedzieć w przeciągu sekund i jeszcze z uśmiechem na twarzy, jakże prozaicznie mogę zrobić temu uczuciu zdjęcie i wysłać je 10 000km na drugą stronę oceanu. Z tym, że to nie jest to samo. Brakuje mi objęć waszych ramion, waszych uśmiechów w świetle słońca, a nie w świetle pikseli, waszych głosów zniekształconych przez wiatr a nie przez słuchawki.
Wiem powinienem być wdzięczny. Za wszystko. Po pierwsze za to, że was mam. Ludzi, którzy pomimo równoległego życia w innych strefach czasowych potraficie znaleźć dla mnie chociaż te pięć minut rozmowy. Za to, że mogłem wyjechać i zaznawać każdego momentu szczęścia. Za to, że świat zdaje się ciągle dawać mi więcej niż jestem w stanie wziąć. Tak jakby życie było wieczną wigilią. Za to, że poznaję, szukam, smakuję i pamiętam.
Ale uwierzcie mi: przerażają mnie rozgwieżdżone niebo nad miastem i szum wiatru w polu. Brakuje mi waszych oczu gdzieś blisko mnie, niepatrzących na mnie, tylko w ten sam punkt. Waszych równych oddechów kilka kroków ode mnie. Chciałbym wam to wszystko pokazać nie na projektorze czasu, ale gdzieś pod skórą codzienności.
Z każdym kolejnym kawałkiem dumy, szczęścia, radości i uśmiechu chciałbym go rozmnożyć i oddać wam. Zanieść je jak Czerwony Kapturek babci.
Dlatego tęsknię.
Bo wiem, że żadnego z tych życiowych słodyczy do was nie doniosę. Czuję, że czas i odległość są jak dwa wilki czające się za krzakiem malin. Wiem, że chociaż będę biegł co sił i czerwony kapturek będzie się za mną unosił na wietrze to i tak nie dam rady dotrzeć z tym samym koszykiem. Te chwile omszeją i będą wyglądać jak paciorkowe przechwałki. Przykro mi, chciałbym aby było inaczej, ale tak się nie da. Żadne zaklęcie nie zastąpi obecności.
Mam tylko małą nadzieję i drobną wiarę w magię, której obecność zazwyczaj neguję. To jest taka moja wewnętrzna prośba o to, żeby w swoim racjonalizmie się mylić. Te tysiące kilometrów od was, ze świadomością, że pozostaną mi tylko słowa na to, aby opisać co przeżywam i czuję, życzę sobie aby w każdym momencie gdy poznaję coś nowego, gdy rozpiera mnie duma, gdy słyszę komplement, gdy ktoś obdarza mnie uśmiechem, gdy słońce pada mi na twarz, gdy niespodzianka rozświetla mi dzień, gdy czuję wdzięczność, gdy odkrywam świat, gdy zaznaję życzliwości, gdy bezinteresowna dłoń łapie mnie za rękę, gdy nowy smak rozpływa mi się w ustach, gdy łza wzruszenia kręci mi się w oku, gdy adrenalina przepływa moje ciało, a endorfiny zalewają mózg mam nadzieję, że wtedy iskry strzelają z mojej skóry.
Pamiętacie te niespodziewane dreszcze, które was zaskakują w ciągu dnia? To uczucie ciepła, które rozlewa się po plecach bez żadnego konkretnego powodu?
Otóż wierzę, że wtedy te iskry do was docierają.
4 odpowiedzi na “Rzucając w tęsknotę”
Te iskry docierają, każdego dnia Misiek <3
Pięknie napisane. Trzymaj się Beret, gdzieś tam daleko pamiętaj, że nasze życie jest tylko zbiorem wspomnień, a zatem czerp z niego dopóki jest to możliwe i nie zastanawiaj się co by było gdyby. Taka podróż musi być niesamowitym przeżyciem jednak będzie ono niesamowite wyłącznie dla Ciebie, tam, w tej chwili. Ja zaś mogę o tym jedynie przeczytać i jednocześnie zdając sobię sprawe z Twojej tęsknoty, uważam, że \”mimo wszystko\” jest czego \”zazdrościć\”. Na \”pół-kolonie\” w Polsce jeszcze przyjdzie czas, zatem głowa do góry! 🙂 pazdrawiam Mariusz Maniek Czarnogóra for the win!
Dziękuję pięknie i też pozdrawiam. Nawet nie wiesz ile energii w takim komentarzu potrafisz zawrzeć. Czarnogóra for the win!
To dobrze <3