Być może niewiele widziałem na Filipinach. Wszak zaledwie dwie wyspy i jeden region. Jednak wystarczyło to aby się niejedną rzeczą zachwycić, a wspomnienie ich przykleja mi na mordkę uśmiech o szerokości ogórka.

Opisy, spostrzeżenia, obserwacje o wszystkim co nieuchwytne w obiektywie
Być może niewiele widziałem na Filipinach. Wszak zaledwie dwie wyspy i jeden region. Jednak wystarczyło to aby się niejedną rzeczą zachwycić, a wspomnienie ich przykleja mi na mordkę uśmiech o szerokości ogórka.
Chcąc trochę pomóc pod spodem zamieszczam własne rozliczenie z wyjazdu na Filipiny, z tym ile wydałem i na co się poniekąd przygotować.
Niewiele do szczęścia potrzeba. Słońce, turkusowe morze, świeże jedzenie.
I island hopping na Palawanie i Coron.
Temat trudny. Temat ciężki. Temat…co tu dużo mówić… dość niesmaczny.
Islandzkie jedzenie.To nie jest tak, że Islandczykom brak oryginalności jeśli chodzi o kuchenne wynalazki. Wręcz przeciwnie, pomysłowości mają aż nadmiar.
Nie można się przed nim obronić. Nie można przed nim uciec. W walce z nim sprawdza się tylko termos z gorącą herbatą, samochodowe ogrzewanie i stare dobre przeklinanie pod nosem.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia i właśnie dlatego nie chcesz przestawać jechać przed siebie, ani zawracać do hotelu. Zjadasz oczami wszystko co napotkasz na swojej drodze.
Właściwie każdy region, każde miasteczko, i prawie każda zabita dechami ekhem…pipidówa mają swoje termalne baseny, termalne źródła, termalne rzeki, czy inne miejsca gdzie można się zanurzyć i po prostu odpocząć.
Bo żaden narkotyk nie potęguje bodźców tak jak przyjaciele. W grupie sosy są jeszcze ostrzejsze. Piwo jeszcze chłodniejsze na tej samej parkowej ławce.
Czym zajadają się Argentyńczycy? Empanadas to argentyński kuzyn naszych pierogów, ale jak opisać tamales? Co to jest locro?
Jeśli chodzi o wino to francuski snobizm, hiszpańskie zadufanie i włoska pycha w Gruzji muszą stanąć naprzeciw tradycji.